Interwencja ratuje konie
Były zaniedbane, schorowane i głodne. Konie z prywatnej stadniny w Warszawie żyły w brudnych boksach, bez dostępu do wody. Ich właścicielka twierdzi, że jest zbyt chora, by opiekować się zwierzętami. Postanowiliśmy interweniować. Dziś konie wyglądają znacznie lepiej.
Kilka tygodni temu do naszej redakcji przyszedł e - mail od wolontariuszy pracujących w prywatnej stadninie koni w Warszawie. Zawiadomili w nim o skandalicznych warunkach przetrzymywania zwierząt.
Wraz z Fundacją Pegasus, która pomaga zaniedbanym koniom pojechaliśmy do stadniny, aby sprawdzić, w jakich warunkach przebywają zwierzęta.
Doniesienia wolontariuszy niestety potwierdziły się. Konie były zaniedbane, stały w brudnych boksach, nie miały jedzenia ani dostępu do wody. Wypuszczone przez właścicielkę, Krystynę T. wręcz rzuciły się na jedzenie.
Krystyna T. twierdzi, że z końmi ma do czynienia od dziecka. Tłumaczy, że stajnia jest w złym stanie, bo jej właścicielka jest chora.
Kobieta nie wpuściła na teren stajni straży dla zwierząt. Pojechaliśmy więc na najbliższy posterunek policji złożyć zawiadomienie o przestępstwie.
- Trwa postępowanie wyjaśniające. Musimy ustalić, czy dochodzi tam do znęcania się nad zwierzętami - mówi Mariusz Sokołowski z Komendy Stołecznej Policji.
Po naszej interwencji sprawą zajęły się odpowiednie służby. Już w trakcie realizacji materiału w stadninie posprzątali młodzi ludzie z Monaru. W zamian za pomoc będą mogli uczyć się jeździć konno - za darmo. Monar będzie również dowoził suchy chleb dla koni.
Po tygodniu od naszej interwencji i pomocy Monaru pojechaliśmy jeszcze raz do stadniny. Dziś konie pani Krystyny wyglądają już dużo lepiej. *
* skrót materiału
Reporter: Maja Włodek, Karolina Miklewska