Lekarz zrobił z niej kalekę?

Lekarz zrobił z niej kalekę?

Bernarda Przesmycka cierpiała na silny ból kręgosłupa. Doktor Wojciech W. ze szpitala w Krasnymstawie przeprowadził ryzykowny zabieg manualnego nastawienia kręgosłupa. Od tego czasu pani Bernarda porusza się na wózku inwalidzkim. Ma uszkodzony rdzeń kręgosłupa i sparaliżowaną prawą stronę ciała. Lekarz został zwolniony ze szpitala, jednak nadal może wykonywać zawód.

- Prokurator podjął decyzję o umorzeniu postępowania wobec lekarza stwierdzając, że jego czyn nie zawiera znamion przestępstwa - mówi Andrzej Stasieczek z Prokuratury Rejonowej w Krasnymstawie.

Wózek inwalidzki, rehabilitacja i ciągłe wizyty w sądach. Tak od 11 lat wygląda życie Bernardy Przesmyckiej. Dramat kobiety rozpoczął się w 1996 roku. Wtedy trafiła do szpitala w Krasnymstawie z powodu bólu kręgosłupa. Panią Bernardą zajął się doktor Wojciech W.  

- Zabieg nastawienia kręgosłupa polegał na tym, że lekarz szarpał mnie za głowę. Ból był bardzo silny. Z łóżka nie zeszłam już o własnych siłach. Potem przyszedł do mnie z bukietem kwiatów, klękał na kolanach, przepraszał i prosił, żeby tego nie nagłaśniać - opowiada Bernarda Przesmycka, która po zabiegu porusza się na wózku inwalidzkim.

Po wizycie w gabinecie doktora W. okazało się, że pani Bernarda ma sparaliżowaną prawą stronę ciała. Sprawą zajęła się prokuratura, która czterokrotnie umarzała śledztwo przeciwko lekarzowi. Nie wzięła pod uwagę zeznań innych pacjentów i opinii komisji powołanej w szpitalu do zbadania tej sprawy.

- Komisja skargowa uznała, że faktem jest, że stan pacjentki uległ znacznemu pogorszeniu i to właśnie bezpośrednio po powrocie z gabinetu fizykoterapii - czyta opinię Bernarda Przesmycka.

To fragment zeznań innej pacjentki doktora W.:

"Miałam zapalenie korzonków. Doktor zaznaczył mi na plecach długopisem krzyżyki i później nastawiał mi kręgi. Polegało to na tym, że wpychał na siłę kręgi, potem wykręcał ręce i na koniec szyję. Ja mówiłam, że mnie boli. Doktor na to, że tak ma być. Na salę musiałam wracać opierając się o chodzik.(...) Akurat ordynator wyjeżdżał na szkolenie do Warszawy. Lekarz z pielęgniarką powiedzieli, żebym uciekała ze szpitala."

Pani Bernarda złożyła pozew o 250 tysięcy złotych za utratę zdrowia. Sąd Okręgowy w Lublinie prowadził sprawę prawie 8 lat! Ostatecznie uznał, że kobiecie nie należy się żadne odszkodowanie.

- Postępowanie ostatecznie prawomocnie zakończyło się oddaleniem wszystkich roszczeń powódki wobec Skarbu Państwa. Na podstawie opinii biegłych ani sąd okręgowy, ani apelacyjny nie ustalił, żeby zachodził związek przyczynowy między badaniem dokonanym przez lekarza w Krasnymstawie, a obecnym stanem zdrowia powódki - mówi Cezary Wójcik z Sądu Apelacyjnego w Lublinie.

Kilka miesięcy po nastawieniu kręgosłupa pani Bernardzie, doktor W. został odwołany ze stanowiska ordynatora oddziału reumatologii szpitala w Krasnymstawie. Szybko znalazł jednak zatrudnienie jako lekarz orzecznik w lubelskim oddziale Zakładu Ubezpieczeń Społecznych.

Chcieliśmy się dowiedzieć, co na temat swoich metod leczenia ma do powiedzenia doktor W. Niestety, nie znalazł dla nas czasu.

Niepełnosprawna kobieta nie zgadza się z wyrokami polskich sądów. Postanowiła poszukać sprawiedliwości w Strasburgu. Ale nawet pomyślne rozstrzygnięcie nie zwróci jej zdrowia i wielu lat upokorzeń. *

* skrót materiału

Reporter: Paulina Bąk pbak@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)