Pani dyrektor z ZOZ-u
Warszawa. Zakład Opieki Zdrowotnej przy ulicy Krypskiej na Pradze. Dwa lata temu pani Barbara Wiszniewska pracowała tu jako zastępca dyrektora ZOZ-u. Wszystko zmieniło się w lutym 2003 roku.
Pani Barbara postanowiła upewnić się, czy ZOZ działa tak jak powinien. Przestudiowała więc dokumenty firmy. To, co w nich zobaczyła, przyprawiło ją o zawrót głowy. Natychmiast złożyła w urzędzie miasta wniosek o przeprowadzenie w zakładzie kontroli.
Z przeprowadzonej kontroli wynika, że dyrektor zakładu - Urszula R. dopuściła się kilkunastu poważnych nadużyć. Na przykład w zakładzie, którym zarządzała, zatrudniony był również jej syn. Pracował na stanowisku kierowcy. Tylko w 2002 roku jego premie wyniosły 12 tysięcy złotych.
Córka Urszuli R. wynajmowała gabinet protetyczny w jednej z przychodni ZOZ-u. Kilkakrotnie występowała do swojej matki o zmniejszenie czynszu. I za każdym razem otrzymywała na to zgodę.
Czynsz, jaki płaciła córka pani dyrektor wyniósł niecałe 12 złotych za metr kwadratowy. Potem córka pani R. podnajmowała gabinet innym firmom. Co miesiąc zarabiała na tym po kilka tysięcy złotych.
Po tym, jak pani Barbara zawiadomiła urząd miasta o nieprawidłowościach, dyrektor Urszula R. zwolniła ją dyscyplinarnie. Kiedy na jaw wyszły jednak wyniki kontroli, prezydent Warszawy nakazał to samo uczynić z panią Urszulą. Ta sama jednak rozwiązała umowę o pracę. Obecnie jest dyrektorką innej przychodni.
W 2003 roku z polecenia dyrektor Urszuli R. ZOZ zawarł umowę z firmą doradczą "Konsultacja". Zobowiązała się ona przygotować na rzecz zakładu specjalne opracowania, które w przyszłości miały pomóc przychodni w uzyskaniu dotacji z Unii Europejskiej. Ekspertyzy okazały się jednak przedrukami z internetu. Mimo to ZOZ zapłacił za nie 23 tysiące złotych.
Mimo, że od kontroli upłynęły już dwa lata, pani Urszula do dziś nie poniosła za swoje działania żadnej odpowiedzialności. Jak się okazuje, w trakcie kontroli "zaginęły" kluczowe dla sprawy dowody.
Reporter: Rafał Zalewski e-mail (Telewizja Polsat)
Z przeprowadzonej kontroli wynika, że dyrektor zakładu - Urszula R. dopuściła się kilkunastu poważnych nadużyć. Na przykład w zakładzie, którym zarządzała, zatrudniony był również jej syn. Pracował na stanowisku kierowcy. Tylko w 2002 roku jego premie wyniosły 12 tysięcy złotych.
Córka Urszuli R. wynajmowała gabinet protetyczny w jednej z przychodni ZOZ-u. Kilkakrotnie występowała do swojej matki o zmniejszenie czynszu. I za każdym razem otrzymywała na to zgodę.
Czynsz, jaki płaciła córka pani dyrektor wyniósł niecałe 12 złotych za metr kwadratowy. Potem córka pani R. podnajmowała gabinet innym firmom. Co miesiąc zarabiała na tym po kilka tysięcy złotych.
Po tym, jak pani Barbara zawiadomiła urząd miasta o nieprawidłowościach, dyrektor Urszula R. zwolniła ją dyscyplinarnie. Kiedy na jaw wyszły jednak wyniki kontroli, prezydent Warszawy nakazał to samo uczynić z panią Urszulą. Ta sama jednak rozwiązała umowę o pracę. Obecnie jest dyrektorką innej przychodni.
W 2003 roku z polecenia dyrektor Urszuli R. ZOZ zawarł umowę z firmą doradczą "Konsultacja". Zobowiązała się ona przygotować na rzecz zakładu specjalne opracowania, które w przyszłości miały pomóc przychodni w uzyskaniu dotacji z Unii Europejskiej. Ekspertyzy okazały się jednak przedrukami z internetu. Mimo to ZOZ zapłacił za nie 23 tysiące złotych.
Mimo, że od kontroli upłynęły już dwa lata, pani Urszula do dziś nie poniosła za swoje działania żadnej odpowiedzialności. Jak się okazuje, w trakcie kontroli "zaginęły" kluczowe dla sprawy dowody.
Reporter: Rafał Zalewski e-mail (Telewizja Polsat)