Pazerny proboszcz

Pazerny proboszcz

Zagaje - mała wieś w pobliżu Elbląga. Jak twierdzą jej mieszkańcy, tutejszemu proboszczowi zależy bardziej na pieniądzach niż na pomocy swoim wiernym. Mówią, że ksiądz zamiast podawać im pomocną dłoń, za wszystko podaje konkretną cenę.

- Młodzież ucieka od tego księdza. Kiedyś proboszcz był autorytetem. Tutaj nie jest - mówi Andrzej Gałuj, mieszkaniec miejscowości Zagaje.

Problemy z księdzem miały pani Dorota i pani Lucyna. Obie chciały pochować bliskie osoby na innym cmentarzu. Do tego jednak potrzebny był dokument zezwalający na taki pochówek. Mógł go wydać tylko ksiądz Ryszard. Proboszcz chciał za to 600 złotych.  

- Chciał 600 zł za kartkę papieru, za pozwolenie na pochówek. 600 zł to prawie wysokość pensji mojego męża - opowiada Dorota Solańska, pokrzywdzona przez księdza.

Według parafian ksiądz duszpasterzem jest tylko z nazwy, a jego plebania to raczej dobrze prosperująca firma.

- To nie jest ksiądz z powołania. On za wszystko żąda pieniędzy, za pogrzeby, chrzciny, za wszystko - mówi jeden z mieszkańców miejscowości Zagaje.

O jego cenniku i stosunku do parafian chcieliśmy bezpośrednio porozmawiać z księdzem Ryszardem. Proboszcz na wywiad do kamery się jednak nie zgodził.

- Sądzę, że taki człowiek nie powinien być księdzem. Nie powinien, bo trzeba mieć powołanie, a jemu zależy tylko na pieniądzach - mówi Dorota Solańska, pokrzywdzona przez księdza.*

* skrót materiału

Reporterzy: Maja Włodek, Bartłomiej Jarkiewicz