Pisze na siebie donosy?
- Najpierw był list, że brat mnie gwałci. Potem, że molestuje moje dzieci - opowiada Marianna P., która dostaje obraźliwe listy. Listy trafiają też na policję i do prokuratury. Podpisane są albo przez nią samą, albo przez jej brata. Kobieta twierdzi, że donosy wysyła jej były mąż, który w ten sposób chce odzyskać dzieci. Prokuraturę zastanawia kompletny brak logiki w tej sprawie, bo biegli grafolodzy stwierdzili, że autorką listów jest... Marianna P.
Marianna P. mieszka na wsi niedaleko Ryk, z bratem i trójką dzieci. Po jej rozwodzie z mężem po okolicy zaczęły krążyć listy, zawierające informacje m.in. o tym, że Marianna P. dokonała dzieciobójstwa oraz że jej brat obnaża się przy siostrzenicach.
- Najczęściej trafiają do prokuratury listy, czyli tzw. zawiadomienia o przestępstwie podpisane nazwiskiem bądź jej brata, bądź jej byłego męża, bądź jej samej. Sprawa badana jest przez policję i prokuraturę. Okazuje się, że zdarzenie, o którym mowa w tym piśmie, w ogóle nie miało miejsca. Przesłuchiwana osoba, która jest niby podpisana pod tym listem, twierdzi, że w ogóle takiego listu nie pisała - informuje Marcin Kozak z Prokuratury Rejonowej w Rykach.
Ekspertyza biegłych grafologów nie pozostawia jednak wątpliwości: to Marianna P. jest autorką listów. Ona jednak nie przyznaje się do tego.
- W każdej sprawie jest powoływany inny biegły z zakresu badania pisma ręcznego. Za każdym razem nie mają oni jakichkolwiek wątpliwości, że autorem pism jest ta pani - mówi Marcin Kozak z Prokuratury Rejonowej w Rykach.
Sąd uwierzył opiniom biegłych grafologów, wcześniej jednak Marianna P. została zbadana przez psychiatrów, którzy stwierdzili, że jest poczytalna. W czerwcu tego roku została skazana za składanie fałszywych zeznań na 4 miesiące pozbawienia wolności w zawieszeniu na 2 lata.
Marianna P. podejrzewa, że listy pisze jej były mąż. Twierdzi, że chce jej odebrać dzieci. Tego samego zdania są jej sąsiadki.
- Ja uważam, że to mąż wszystko robi. Nie wiem, czy sam pisze, czy ktoś mu pomaga. Chce mnie skłócić z bratem, żeby wygnał mnie z domu. Wtedy odebrałby mi dzieci - twierdzi Marianna P., na którą spływają do prokuratury donosy.
Poprosiliśmy Mariannę P., aby przy nas napisała list. Zawieźliśmy go do Warszawy, aby biegły wstępnie go ocenił.
- Już na pierwszy rzut oka występują podobieństwa. Podobna jest litera "S", i charakterystyczne łączenie elementu początkowego z korpusem - mówi Tadeusz Kozieł, biegły sądowy.
Jeśli Marianna P. pisze listy, a potem nie przyznaje się do tego, działa na własną niekorzyść. Prokuraturę zastanawia kompletny brak logiki w tej sprawie. Dlatego Marianna P. będzie ponownie przebadana przez psychiatrów. *
* skrót materiału
Reporter: Monika Adamczyk (Telewizja Polsat)
- Najczęściej trafiają do prokuratury listy, czyli tzw. zawiadomienia o przestępstwie podpisane nazwiskiem bądź jej brata, bądź jej byłego męża, bądź jej samej. Sprawa badana jest przez policję i prokuraturę. Okazuje się, że zdarzenie, o którym mowa w tym piśmie, w ogóle nie miało miejsca. Przesłuchiwana osoba, która jest niby podpisana pod tym listem, twierdzi, że w ogóle takiego listu nie pisała - informuje Marcin Kozak z Prokuratury Rejonowej w Rykach.
Ekspertyza biegłych grafologów nie pozostawia jednak wątpliwości: to Marianna P. jest autorką listów. Ona jednak nie przyznaje się do tego.
- W każdej sprawie jest powoływany inny biegły z zakresu badania pisma ręcznego. Za każdym razem nie mają oni jakichkolwiek wątpliwości, że autorem pism jest ta pani - mówi Marcin Kozak z Prokuratury Rejonowej w Rykach.
Sąd uwierzył opiniom biegłych grafologów, wcześniej jednak Marianna P. została zbadana przez psychiatrów, którzy stwierdzili, że jest poczytalna. W czerwcu tego roku została skazana za składanie fałszywych zeznań na 4 miesiące pozbawienia wolności w zawieszeniu na 2 lata.
Marianna P. podejrzewa, że listy pisze jej były mąż. Twierdzi, że chce jej odebrać dzieci. Tego samego zdania są jej sąsiadki.
- Ja uważam, że to mąż wszystko robi. Nie wiem, czy sam pisze, czy ktoś mu pomaga. Chce mnie skłócić z bratem, żeby wygnał mnie z domu. Wtedy odebrałby mi dzieci - twierdzi Marianna P., na którą spływają do prokuratury donosy.
Poprosiliśmy Mariannę P., aby przy nas napisała list. Zawieźliśmy go do Warszawy, aby biegły wstępnie go ocenił.
- Już na pierwszy rzut oka występują podobieństwa. Podobna jest litera "S", i charakterystyczne łączenie elementu początkowego z korpusem - mówi Tadeusz Kozieł, biegły sądowy.
Jeśli Marianna P. pisze listy, a potem nie przyznaje się do tego, działa na własną niekorzyść. Prokuraturę zastanawia kompletny brak logiki w tej sprawie. Dlatego Marianna P. będzie ponownie przebadana przez psychiatrów. *
* skrót materiału
Reporter: Monika Adamczyk (Telewizja Polsat)