Uzdrowiciel z Gdańska: "Jestem szarlatanem"

Uzdrowiciel z Gdańska: "Jestem szarlatanem"

O Zbigniewie K. - uzdrowicielu z Gdańska mówiliśmy już dwukrotnie. Uzdrowiciel stwierdził u naszej reporterki poważną chorobę - nowotwór jajnika i sprzedał jej lekarstwa własnej produkcji.

Uzdrowiciel z Gdańska nie ma pozwolenia ani na produkcję, ani na sprzedaż leków, ani na leczenie ludzi. Jedyne co ma, to zarejestrowaną działalność gospodarczą na wydawnictwo broszur i książek, produkcję promocyjną sprzętu radiestezyjnego, wdrożenia i szkolenia w zakresie produkowanego sprzętu, usługi radiestezyjne, pośrednictwo handlowe.  

Nasza dziennikarka zrobiła badania lekarskie. Ich wynik był jednoznaczny: żadnego nowotworu nie wykryto. O funkcjonowaniu firmy Zbigniewa K. zawiadomiliśmy Państwową Inspekcję Handlową w Gdańsku. Ta w porozumieniu z Nadzorem Farmaceutycznym i policją postanowiła skontrolować jego działalność. Przez kilkadziesiąt minut Zbigniew K. nie zgadzał się na przeprowadzenie inspekcji.

W rezultacie Zbigniew K zgodził się na przeprowadzenie inspekcji. W ciągu kilku pierwszych minut inspektor farmaceutyczny znalazł globulki, które uzdrowiciel sprzedał nam. Kontrola u gdańskiego uzdrowiciela trwała kilka godzin. W jego biurze znaleziono wiele dziwnych i podejrzanych substancji. Znaleziono: globulki, "uzdrawiającą" wodę własnej produkcji, srebro, które ma podobno właściwości lecznicze, a nawet proszek do prania - także produkcji Zbigniewa K.

Nasza interwencja zakończyła się sukcesem. Zdemaskowany przez nas uzdrowiciel Zbigniew K. przyznał się do oszukiwania i naciągania ludzi. I co najważniejsze - do nielegalnej produkcji i dystrybucji leków.

Reporterki: Karolina Miklewska, Maja Rosińska (Telewizja Polsat)