Walczy o alimenty z Niemiec

Walczy o alimenty z Niemiec

Najpierw ją bił i poniżał, teraz nie płaci alimentów. Mąż pani Haliny miał trzy wyroki za znęcanie się nad rodziną. Po 24 latach małżeństwa kobieta zdecydowała się na rozwód. Sąd przyznał jej alimenty. Niestety, kiedy jej mąż 7 lat temu wyjechał do Niemiec, przestał płacić. Okazuje się, że zmusić go do płacenia jest bardzo trudno. Winne są procedury.

- Na najstarszego syna powinien płacić 600 zł, na średniego 500 zł i na najmłodszego 450 zł. Z tym, że płacił różnie, albo w ogóle. W tej chwili zalega z alimentami na około 50 tys. zł - mówi Halina R., która walczy o wypłatę alimentów z zagranicy.

Pani Halina nie potrafi spokojnie opowiadać o swoim życiu. To był jeden wielki koszmar - tak opisuje swoje 24-letnie małżeństwo. Przez te lata mąż miał trzy wyroki karne za znęcanie się nad rodziną. Małżeństwem przestali być jednak dopiero kilka miesięcy temu. Został wspólny dom. Zostały dzieci.  

- Nocowałam z dziećmi w hotelach, na stancji. Jak rodzice żyli, to do nich uciekałam. Później on przychodził, prosił, przepraszał, szantażował, że zabije mnie, zabije siebie, dom wysadzi w powietrze - opowiada Halina R., która walczy o wypłatę alimentów z zagranicy.

Mąż pani Haliny 7 lat temu wyjechał do Niemiec i przestał się interesować dziećmi. Kobieta postanowiła starać się o alimenty. Pojawiły się kolejne problemy - musiała się dowiedzieć, gdzie pracuje jej mąż.

- Pojechałam do Niemiec odszukać go. Okazało się, że on tam jest z inną kobietą. Podobnego pokroju jak on. Prowadzili hulaszczy tryb życia. Mąż w przypływie gniewu, że go odwiedziłam, pobił mnie i wyrzucił z domu. Dotarłam jakoś do polskiego kościoła. Tam dopiero mi pomogli - wspomina Halina R., która walczy o wypłatę alimentów z zagranicy.

- Ambasada nie ma przygotowanych pracowników, którzy mogliby pomóc naszym rodakom w Niemczech. Bardzo często zgłaszają się zrozpaczone kobiety, które poszukują adresu człowieka, który uchyla się od płacenia alimentów i w ambasadzie są odprawiane z kwitkiem - mówi dr Krystyna Krzekotowska, która pracowała w polskiej ambasadzie w Niemczech.

Ustalenie miejsca pobytu współmałżonka za granicą jest często największym problemem. Sąd musi bowiem wiedzieć, skąd egzekwować alimenty. Umowy międzynarodowe, które miały ułatwić ściąganie alimentów obowiązują w Polsce od wielu lat.

- Po pierwsze sprawy ekonomiczne: konieczność tłumaczenia polskich dokumentów na język kraju w którym mieszka dłużnik, to są trudności finansowe, ponieważ to dużo kosztuje Druga rzecz, to te uciążliwe procedury: państwo, w którym dłużnik przebywa musi zaakceptować wyrok wydany w Polsce. To już są kolejne miesiące i lata - tłumaczy Beata Mirska, ze stowarzyszenia "Damy radę".

- W tym momencie dłużnik nie jest w stanie uregulować opłaty, ponieważ jego dochody w Niemczech są zbyt niskie. Jeżeli dłużnik nie ma wystarczających pieniędzy, to jako urząd niemiecki nie możemy z tym nic zrobić - powiedział nam pracownik Federalnego Urzędu Administracyjnego w niemieckiej Kolonii.

- Pracował na czarno, zarabiał duże pieniądze. Od 2004 r ma już własną firmę budowlaną w Niemczech. Podejrzewam, że tam są różne machlojki i on nie wykazuje tych pieniędzy, które tam zarabia - mówi Halina R., która walczy o wypłatę alimentów z zagranicy.

Były mąż pani Haliny nie chciał z nami rozmawiać na ten temat. Zaprzeczał, żeby miał kiedykolwiek do czynienia z Federalnym Urzędem Administracyjnym, który ściąga od niego alimenty.

W Radzie Unii Europejskiej trwają prace nad ujednoliceniem prawa w zakresie ściągania alimentów od osób przebywających na terenie innego kraju. Miejmy nadzieję, że nie będziemy już musieli opowiadać państwu o takich dramatach. *

* skrót materiału

Reporter: Milena Sławińska (Telewizja Polsat)