Wójt Samborca

Wójt Samborca

"Zabrania się sprzedaży, podawania i spożycia napojów alkoholowych na terenie zakładów pracy, (...) wnoszenia napojów alkoholowych na teren zakładów pracy" - to fragment ustawy o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi. W Samborcu jednak, jak twierdzą nasi informatorzy, te przepisy nie obowiązują.


W urzędzie gminy goście wójta podejmowani byli alkoholem. Pan Wiesław Jarosz, jeden z pracowników urzędu, wyczyny wójta Witolda Garnuszka znosił pokornie. Nie sprzeciwiał mu się i chodził po wódkę - tak jak inni.

Czara goryczy się przelała, kiedy ten domagał się alkoholu w obecności radnego. Pewnie wtedy pan Jarosz sprawę, jak zwykle, by przemilczał, gdyby nie to, że wójt pomówił go o łapówkarstwo. I to przy obcych.  

Od tego momentu sprawy potoczyły się błyskawicznie. Pan Jarosz z koleżanką złożyli skargę na wójta u przewodniczącego rady gminy, w prokuraturze i policji w Sandomierzu.

Na skutki swojej "nadgorliwości" nie musieli długo czekać. Zostali ukarani naganą. Przewodniczący rady gminy zaś nie zareagował.

Tymczasem w Urzędzie Gminy zapanowała zmowa milczenia. Jeśli ktoś mówił o wójcie, to tylko korzystnie. Pan Wiesław z koleżanką zostali sami.

Pod koniec kwietnia wójt zwolnił pana Wiesława z pracy. Oficjalnie była to redukcja stanowiska i - uwaga - niewykonywanie poleceń.

O pijaństwie wójta Samborca opowiadają nawet mieszkańcy pobliskiego Sandomierza.

Reporterka: Olga Hałabud 
(Telewizja Polsat)