Wpadł po 16 latach

Wpadł po 16 latach

Wpadł po 16 latach poszukiwań. Mieczysław M. był jednym z najbardziej poszukiwanych przestępców. Na zlecenie organizował zamachy bombowe, prowadził handel ludźmi i narkotykami. Między innymi jest podejrzany o zabójstwo Zbigniewa Nawrota, biznesmena związanego z aferą "Schnapsgate" - przemytem alkoholu do Polski na ogromną skalę. Czy poznamy, kto był zleceniodawcą zamachu na "króla spirytusu".

- Ukrywał się w Austrii, Niemczech, Brazylii i Argentynie. Ustaliliśmy, że w tych krajach prowadził handel narkotykami i ludźmi - opowiada Jacek Pytel z Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach.

Poszukiwania najgroźniejszego śląskiego bandyty trwały szesnaście lat i siedem miesięcy.  

- Mieczysław M. był numerem jeden na śląskiej liście poszukiwanych przestępców - mówi Jacek Pytel z Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach.

Był, bo pod koniec kwietna został schwytany. Kilkadziesiąt kilometrów od granicy z Czechami, pod Bielsko-Białą, w Jaworzu policjanci namierzyli go w domu byłej żony.

- Można powiedzieć, że był człowiekiem do wynajęcia. Z jego usług korzystali gangsterzy. W 1991 roku przyjął zlecenie na zabójstwo biznesmena - opowiada Jerzy Pytel z Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach.

Zamordowanym biznesmenem był Zbigniew Nawrot, znany jako polski król spirytusu. Tuż po 1989 roku wpompował do Polski morze spirytusu. Dzięki lukom w prawie doszło do pierwszej wielkiej afery III RP - "Schnapsgate".

- Alkohol płynął z Zachodu. W Polsce sprzedawano go kilkadziesiąt razy drożej - opowiada Jacek Soska, oskarżyciel sejmowy ws. afery alkoholowej przed Trybunałem Stanu.

Dzięki wspólnej akcji policji z Polski, Niemiec i Włoch przechwycono wtedy dwa i pół miliona litrów spirytusu. Wartość kontrabandy to 200 milionów złotych.

W wyniku "Schnapsgate" państwo polskie straciło miliony dolarów. Zarabiali przestępcy. Jednym z tych, który zyskał najbardziej był właśnie Zbigniew Nawrot, uznawany za rezydenta warszawskiego półświatka w Niemczech.

- Zbigniew Nawrot zginął w wyniku zamachu bombowego w Hamburgu w 1991 roku - opowiada Barbara Drzastwa z Prokuratury Okręgowej w Bielsku-Białej.

Dokładnie w dzień Wszystkich Świętych Ferrari Testarossa Zbigniewa Nawrota eksplodowało w portowej dzielnicy Hamburga - Neustadt.

Zamach był dziełem amatorów. Wkrótce okazało się, że sprawcy to jedynie marionetki, prawdziwym mózgiem zamachu był, wówczas 24-letni, Mieczysław M.

Pojechaliśmy pod granicę z Czechami, do Cieszyna. To tam odbywa karę Jerzy B. - bezpośredni wykonawca egzekucji na Zbigniewie Nawrocie. Pod koniec śledztwa "pękł" i wskazał Mieczysława M. jako architekta całego zamachu.

- Musiałem się jakoś bronić. Ale to było dograne między nami. Z początku nic nie mówiłem, później przyszedł czas mojej obrony, bo już Mietek był w Brazylii - mówi Jerzy B., zabójca Zbigniewa Nawrota.

Jerzy B. siedzi już 17 rok. Zostało mu jeszcze 8 lat więzienia. Jak na razie wszystkie wnioski o złagodzenia kary przepadły. Ale teraz być może los się do niego uśmiechnął. Po 15 latach schwytano domniemanego zleceniodawcę zamachu, którego Jerzy B. obciążył zeznaniami. Teraz od zeznań więźnia zależy linia oskarżenia.

Wciąż niewiadomo, kto zdecydował, że Nawrot - największy przemytnik spirytusu - musi umrzeć. Jeżeli Mieczysław M. zna prawdziwy motyw zabójstwa bohatera pierwszej afery III RP, to jego zeznania mogą odsłonić nieznane dotąd kulisy narodzin mafii w Polsce. *

* skrót materiału

Reporter: Łukasz Kurtz