Wzywał pogotowie do szpitala
Dzwonił ze szpitala na pogotowie. Kilka dni temu usłyszeliśmy zapis rozmowy starszego mężczyzny z pracownikiem pogotowia ratunkowego. Mężczyzna twierdził, że ma krwotok i nikt nie chce mu pomóc.
Dziś okazuje się, że żadnego krwotoku nie było, a nagłośnienie tej sprawy mogło być elementem walki prywatnego pogotowia z państwowym szpitalem. Chodzi o kontrakt z NFZ.
Noc z 5. na 6. października. Szpital Zachodni w Grodzisku Mazowieckim. Oddział chirurgii. Sala nr 5. Starszy mężczyzna dzwoni na pogotowie. Twierdzi, że ma krwotok, a nikt z personelu medycznego nie chce mu pomóc.
Dziś ta sprawa wygląda już zupełnie inaczej. Z dokumentacji medycznej wynika, że żadnego krwotoku nie było. Mężczyzna źle się poczuł. Wymiotował. Myślał, że wymiotuje krwią. Chciał się natychmiast widzieć z lekarzem. Według opinii szpitala lekarz był wtedy u innego pacjenta. Po ujawnieniu nagrania przez media sprawą zajęła się grodziska prokuratura.
- Nie przyszedł lekarz, ponieważ udzielał pomocy pacjentce, która była w tym dniu operowana. Mocno krwawiła i lekarz miał do wyboru albo pomóc tej pacjentce, albo podejść do pacjenta, u którego była pielęgniarka - mówi Krystyna Płukis, dyrektor Szpitala Zachodniego w Grodzisku Mazowieckim.
- Będą powołani biegli z zakresu medycyny, którzy ocenią, czy rzeczywiście nastąpiło narażenie pacjenta na niebezpieczeństwo - mówi Ewa Szplet z Prokuratury Rejonowej w Grodzisku Mazowieckim.
To nie koniec kontroli. Grodziski szpital odwiedzili już pracownicy Ministerstwa Zdrowia, wizytę zapowiedział też mazowiecki NFZ. Tymczasem ani rodzina pacjenta, ani on sam nie złożyli żadnej skargi. O alarmującym pogotowie mężczyźnie wiemy tylko tyle, że od kilku dni przebywa w domu.
- Nasze wstępne rozeznanie jest jednoznaczne. Nie naruszono tam praw pacjenta, była pełna dostępność świadczeń medycznych, wykształceni chirurdzy byli na dyżurze. Pacjenci bardzo różnie reagują, to był starszy pan, mógł bardzo źle znosić szpital - mówi Jarosław Pinkas z Ministerstwa Zdrowia.
Okazuje się, że od lat trwa konflikt między prywatnym pogotowiem, a szpitalem. Teraz dotyczy on kontraktu z Narodowym Funduszem Zdrowia. Placówki konkurują ze sobą. Dyrekcja szpitala twierdzi, że upublicznienie telefonu było elementem nieuczciwej konkurencji.
-Gra idzie o wielomilionowy kontrakt. Więc ja rozumiem, że wszystkie metody są dozwolone - twierdzi Krystyna Płukis, dyrektor Szpitala Zachodniego w Grodzisku Mazowieckim.
Tymczasem dyrektor pogotowia twierdzi, że ma jeszcze inne nagranie. Nam jednak nie chciał mówić o nim oficjalnie.
Tym razem z prośbą o pomoc miał dzwonić mężczyzna, którego żonie odmówiono pomocy w grodziskim szpitalu. Kilka godzin po naszej wizycie w pogotowiu dyrektora Grzegorza Riemera, nagranie trafiło do jednego z portali internetowych. *
* skrót materiału
Reporter: Milena Sławińska