Bezduszny olsztyński Sanepid

Bezduszny olsztyński Sanepid

Pani Teresa Żurawska na początku lutego trafiła do Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Olsztynie z objawami zapalenia mózgu. Była leczona na oddziale neurologicznym.

Ponieważ istniało ryzyko, że zapalenie mózgu mógł wywołać wirus wścieklizny, szpital wysłał do analizy wycinki i powiadomił o sytuacji Sanepid. Kobieta zmarła. Urzędnicy, zanim otrzymali wyniki analizy, błyskawicznie podjęli decyzję.

W pośpiechu, w środku nocy, kilka godzin po decyzji Sanepidu bliscy musieli pochować panią Teresę. Nie zdążyli powiadomić dalszych krewnych. Nie mogli spojrzeć na nią po raz ostatni. Rodzina jest zrozpaczona. Jak się okazuje, cały proceder był przeprowadzony zgodnie z przepisami, mimo że - przypomnijmy - Sanepid nie otrzymał jeszcze wyników z laboratorium.  

Kilka dni po pogrzebie okazało się jednak, że ten szybki pochówek nie był konieczny. Wyniki analizy nie wykazały wirusa wścieklizny jako przyczynę śmierci pani Teresy. Jednak kobietę natychmiastowo pochowano.

- Jeżeli w grę wchodzi podejrzenie wścieklizny, to stosujemy taką a nie inna procedurę. Oczywiście robi się to ze względów bezpieczeństwa, szczególnie innych osób - mówi Janusz Dzisko, dyrektor olsztyńskiego Sanepid-u.

Krewnym pani Teresy pozostał ból i wspomnienia po zmarłej. Jak mówią, chcieliby, by to, co ich dotknęło pomogło zmienić przepisy.

Reporter: Leszek Tekielski ltekielski@polsat.com.pl (Telewizja Polsat)