Kobieta, której nie ma
Helena Strzyżewska oficjalnie nie żyje od siedmiu lat. O tym, że zmarła 2 grudnia 1998 roku dowiedziała się dziewięć miesięcy temu. Kobieta przebywa w schronisku dla samotnych kobiet we Wrocławiu.
- Ja żyję i nie wiem nawet kiedy byłam pochowana - mówi pani Helena.
Wszystko zaczęło się siedem lat temu. Wtedy wrocławska policja badała okoliczności śmierci pewnej kobiety. Zgon zgłosił mężczyzna, który przygarnął bezdomną pod swój dach.
Policja miała ustalić jaka była przyczyna zgonu i tożsamość zmarłej kobiety. Jak wynikało z sekcji zwłok, śmierć nastąpiła w skutek wylewu krwi do mózgu. Detektywi wytypowali tożsamość zmarłej na podstawie zdjęć z policyjnej kartoteki. Potrzebni byli jeszcze krewni do identyfikacji ciała.
- Najpierw pokazywali mi zdjęcia. Potwierdziłam, że to jest ona - opowiada Irena B., siostra pani Heleny.
Dodajmy, siostry nie utrzymują ze sobą kontaktów od lat. Opinia Ireny B. wystarczyła jednak wrocławskim śledczym, żeby wystawić akt zgonu Helenie Strzyżewskiej.
Sytuacja pani Heleny może się zmienić. Problem w tym, że sąd już piąty miesiąc nic nie robi w tej sprawie, bo z akt sądowych zginął jeden druk pocztowy.
I tak od pięciu miesięcy sprawa leży w sądzie. Wcześniej trzy miesiące przeleżała na policji. "Uśmiercenie" pani Heleny zajęło wrocławskim urzędnikom niecały tydzień. "Przywracanie" jej do życia trwa już dziewiąty miesiąc i końca nie widać.
Łukasz Kurtz (Telewizja Polsat)
Wszystko zaczęło się siedem lat temu. Wtedy wrocławska policja badała okoliczności śmierci pewnej kobiety. Zgon zgłosił mężczyzna, który przygarnął bezdomną pod swój dach.
Policja miała ustalić jaka była przyczyna zgonu i tożsamość zmarłej kobiety. Jak wynikało z sekcji zwłok, śmierć nastąpiła w skutek wylewu krwi do mózgu. Detektywi wytypowali tożsamość zmarłej na podstawie zdjęć z policyjnej kartoteki. Potrzebni byli jeszcze krewni do identyfikacji ciała.
- Najpierw pokazywali mi zdjęcia. Potwierdziłam, że to jest ona - opowiada Irena B., siostra pani Heleny.
Dodajmy, siostry nie utrzymują ze sobą kontaktów od lat. Opinia Ireny B. wystarczyła jednak wrocławskim śledczym, żeby wystawić akt zgonu Helenie Strzyżewskiej.
Sytuacja pani Heleny może się zmienić. Problem w tym, że sąd już piąty miesiąc nic nie robi w tej sprawie, bo z akt sądowych zginął jeden druk pocztowy.
I tak od pięciu miesięcy sprawa leży w sądzie. Wcześniej trzy miesiące przeleżała na policji. "Uśmiercenie" pani Heleny zajęło wrocławskim urzędnikom niecały tydzień. "Przywracanie" jej do życia trwa już dziewiąty miesiąc i końca nie widać.
Łukasz Kurtz (Telewizja Polsat)