Kto winien śmierci 4-letniego Kamila?
Tragedia we wsi Obrąb. Pozostawiony - jak zwykle - bez opieki czteroletni Kamil utonął w lodowatym nurcie rzeki 150 metrów od domu.
Matka synka zgłosiła jego zaginięcie dopiero po 20 godzinach. Być może gdyby ktoś z rodziny w porę zawiadomił policję ten 4-letni chłopiec żyłby do dziś. Jednak dla rodziny los dziecka był po prostu obojętny.
- W tą ostrą zimę to Kamilek właził do budy i się tam grzał - opowiada nerwowo jeden z sąsiadów Magdy M.
25 letnia Magda M. w sumie urodziła pięcioro dzieci, ale opiekować się nimi nie potrafiła. Dopiero dzień po tragedii opieka zabrała jej resztę dzieci. O jeden dzień za późno.
Cała rodzina już od dawna była pod stałą opieką Miejskiego Ośrodka Pomocy w Przasnyszu. Matka Kamila była też pod stałym nadzorem kuratora. Niewiele to jednak pomogło. Życia Kamilkowi nie uratowano.
Wszyscy z pozoru wywiązywali się ze swoich obowiązków, ale czy rzeczywiście zrobiono wszystko? Raczej nie. Głodne, brudne, pozostawione bez opieki dzieci nie zainteresowały ani opieki społecznej, ani kuratora.
- Pani M. powiedziała mi, że składa pozew do sądu, bo ona nie chce najmłodszej córki - mówi Barbara Gniazdowska z Przasnyskiego Ośrodka Pomocy Społecznej.
Matka Kamila z początku bardzo impulsywnie zareagowała na naszą wizytę. Potem jednak zgodziła się z nami porozmawiać.
Wszyscy wzajemnie się obwiniają. Kamil zginął, bo zawiedli wszyscy. Instytucje państwowe, sąsiedzi. Przede wszystkim jego rodzina, która wierzyła, że 4 letnie dziecko samo da sobie radę*.
*skrót materiału
Reporter: Joanna Pecht