Niejasne interesy byłego rzecznika MSWiA
Pan Stanisław Czajka mieszka w Iławie. Jest stolarzem. Od 10 lat prowadzi jeden z największych zakładów stolarskich w regionie. Zatrudnia ponad 200 osób. Do niedawna wydawało mu się, że jest najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.
Wszystko zaczęło się ponad 7 lat temu. Do pana Stanisława zgłosił się wtedy Georg W. - niemiecki biznesmen polskiego pochodzenia. Przedstawił się jako właściciel firmy konsultingowo - handlowej WIG - LER. Po krótkiej rozmowie zaproponował panu Czajce "złoty interes".
Georg W. miał sprzedać panu Czajce maszyny do produkcji drzwi za 2 miliony marek (wtedy równowartość 4 milionów złotych). W zamian Niemiec zobowiązywał się do wykupu całej produkcji przez 5 lat. Miało to być 400 sztuk drzwi miesięcznie.
Pan Stanisław starał się o kredyt w banku. Bank odmówił mu udzielenia pożyczki. Wtedy Georg W. obiecał "załatwienie" leasingu. To forma dzierżawy - polega na tym, że maszyny kupuje bank. Potem przekazuje je w użytkowanie osobie, która się o leasing ubiegała. W zamian "leasingobiorca" co miesiąc musi płacić bankowi raty. Po wygaśnięciu dzierżawy można odkupić od banku maszyny za niewielki procent ich pierwotnej wartości.
We wszystkim miał im pomóc przedstawiciel banku, prywatnie znajomy Georga W. - Jarosław S. - później rzecznik prasowy Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji. Wtedy S. jeszcze nie zajmował się polityką. Jak twierdzą świadkowie, podczas spotkania z panem Czajką przedstawił się jako - uwaga - pracownik jednego z największych banków. Na potwierdzenie tego dał panu Czajce wizytówkę.
Pomoc Jarosława S. rzeczywiście okazała się nieoceniona. Bank przyznał panu Czajce leasing bez żadnych problemów. Podpisano umowę, maszyny zostały dostarczone i zamontowane. Można było zacząć produkcję. Ale wtedy zaczęły się problemy.
Pieniądze na spłatę leasingu miały pochodzić właśnie ze sprzedaży drzwi do Niemiec. Szybko jednak okazało się, że Georg W. nie zamierza wywiązywać się ze zobowiązań. Sprawa trafiła do sądu, a tam wyszło na jaw, że Jarosław S. złamał prawo. Przez cały czas podawał się za kogoś, kim nie był.
Bank BRE Leasing wysłał oświadczenie do redakcji Interwencji. W oświadczeniu napisano:
"Jarosław S. nie jest i nigdy też nie był pracownikiem BRE Leasing. Nie zawierano z nim też umowy o współpracę. Posługiwanie się przez Jarosława S. funkcją dyrektora znanej firmy leasingowej oraz wizytówkami wskazującymi, iż jest przedstawicielem BRE. Leasing jest jawnym nadużyciem prawa."
Mimo wielu naszych próśb, Jarosław S. nie zgodził się na oficjalną wypowiedź. Poszliśmy więc do niego z ukrytą kamerą. Na spotkanie wyznaczył swoje nowe miejsce pracy. Budynek MSWiA.
Jarosław S. twierdzi, że jest niewinny, a wizytówką z logo banku posłużył się przez zwykłe niedopatrzenie. Tej sprawie pikanterii dodaje fakt, że o wszystkim wiedziało także kilku pracowników banku. Byli przy tym, gdy S. pokazywał swoją wizytówkę. Przekazywali mu też do wglądu związane z leasingiem pisma.
Georg W. nieoficjalnie utrzymuje, że w zamian za przyspieszenie bankowych procedur S. domagał się od niego pokaźnej łapówki.
Zarówno S., jak i BRE Leasing twierdzą, że cała sprawa, to jedno wielkie nieporozumienie. Oto oficjalne stanowisko, jakie przedstawiło nam kierownictwo banku: "Pan Jarosław S. nie był pracownikiem, ani współpracownikiem BRE Leasing. Był współpracownikiem firmy VADO, która miała podpisać z BRE Leasing umowę o pośrednictwie."
S. miał więc pracować w firmie, która uczestniczyła w transakcjach dokonywanych przez BRE Leasing. Problem w tym, że umowa o takiej współpracy podpisana została dopiero w rok po spotkaniu z panem Czajką.
Mimo upływu lat, sprawa pana Czajki ciągle się toczy. Na Georga W. wydano europejski nakaz zatrzymania. Ze względu na jego zły stan zdrowia niemiecka policja nie może go jednak zrealizować. Tymczasem Jarosław S. rozpoczął karierę w polityce. 10 września 2002 roku został rzecznikiem ministra finansów. Co ciekawe - tego samego dnia bank BRE Leasing wycofał swój pozew.
Pan Czajka pozostał z kilkumilionowym długiem. Jak twierdzi - wszystko było od początku ukartowane. Po naszej interwencji Jarosław S. od lipca nie pełni funkcji rzecznika MSWiA.
Reporter: Rafał Zalewski e-mail (Telewizja Polsat)
Georg W. miał sprzedać panu Czajce maszyny do produkcji drzwi za 2 miliony marek (wtedy równowartość 4 milionów złotych). W zamian Niemiec zobowiązywał się do wykupu całej produkcji przez 5 lat. Miało to być 400 sztuk drzwi miesięcznie.
Pan Stanisław starał się o kredyt w banku. Bank odmówił mu udzielenia pożyczki. Wtedy Georg W. obiecał "załatwienie" leasingu. To forma dzierżawy - polega na tym, że maszyny kupuje bank. Potem przekazuje je w użytkowanie osobie, która się o leasing ubiegała. W zamian "leasingobiorca" co miesiąc musi płacić bankowi raty. Po wygaśnięciu dzierżawy można odkupić od banku maszyny za niewielki procent ich pierwotnej wartości.
We wszystkim miał im pomóc przedstawiciel banku, prywatnie znajomy Georga W. - Jarosław S. - później rzecznik prasowy Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji. Wtedy S. jeszcze nie zajmował się polityką. Jak twierdzą świadkowie, podczas spotkania z panem Czajką przedstawił się jako - uwaga - pracownik jednego z największych banków. Na potwierdzenie tego dał panu Czajce wizytówkę.
Pomoc Jarosława S. rzeczywiście okazała się nieoceniona. Bank przyznał panu Czajce leasing bez żadnych problemów. Podpisano umowę, maszyny zostały dostarczone i zamontowane. Można było zacząć produkcję. Ale wtedy zaczęły się problemy.
Pieniądze na spłatę leasingu miały pochodzić właśnie ze sprzedaży drzwi do Niemiec. Szybko jednak okazało się, że Georg W. nie zamierza wywiązywać się ze zobowiązań. Sprawa trafiła do sądu, a tam wyszło na jaw, że Jarosław S. złamał prawo. Przez cały czas podawał się za kogoś, kim nie był.
Bank BRE Leasing wysłał oświadczenie do redakcji Interwencji. W oświadczeniu napisano:
"Jarosław S. nie jest i nigdy też nie był pracownikiem BRE Leasing. Nie zawierano z nim też umowy o współpracę. Posługiwanie się przez Jarosława S. funkcją dyrektora znanej firmy leasingowej oraz wizytówkami wskazującymi, iż jest przedstawicielem BRE. Leasing jest jawnym nadużyciem prawa."
Mimo wielu naszych próśb, Jarosław S. nie zgodził się na oficjalną wypowiedź. Poszliśmy więc do niego z ukrytą kamerą. Na spotkanie wyznaczył swoje nowe miejsce pracy. Budynek MSWiA.
Jarosław S. twierdzi, że jest niewinny, a wizytówką z logo banku posłużył się przez zwykłe niedopatrzenie. Tej sprawie pikanterii dodaje fakt, że o wszystkim wiedziało także kilku pracowników banku. Byli przy tym, gdy S. pokazywał swoją wizytówkę. Przekazywali mu też do wglądu związane z leasingiem pisma.
Georg W. nieoficjalnie utrzymuje, że w zamian za przyspieszenie bankowych procedur S. domagał się od niego pokaźnej łapówki.
Zarówno S., jak i BRE Leasing twierdzą, że cała sprawa, to jedno wielkie nieporozumienie. Oto oficjalne stanowisko, jakie przedstawiło nam kierownictwo banku: "Pan Jarosław S. nie był pracownikiem, ani współpracownikiem BRE Leasing. Był współpracownikiem firmy VADO, która miała podpisać z BRE Leasing umowę o pośrednictwie."
S. miał więc pracować w firmie, która uczestniczyła w transakcjach dokonywanych przez BRE Leasing. Problem w tym, że umowa o takiej współpracy podpisana została dopiero w rok po spotkaniu z panem Czajką.
Mimo upływu lat, sprawa pana Czajki ciągle się toczy. Na Georga W. wydano europejski nakaz zatrzymania. Ze względu na jego zły stan zdrowia niemiecka policja nie może go jednak zrealizować. Tymczasem Jarosław S. rozpoczął karierę w polityce. 10 września 2002 roku został rzecznikiem ministra finansów. Co ciekawe - tego samego dnia bank BRE Leasing wycofał swój pozew.
Pan Czajka pozostał z kilkumilionowym długiem. Jak twierdzi - wszystko było od początku ukartowane. Po naszej interwencji Jarosław S. od lipca nie pełni funkcji rzecznika MSWiA.
Reporter: Rafał Zalewski e-mail (Telewizja Polsat)