Pociągi pękają w szwach

Pociągi pękają w szwach

Niewyobrażalny ścisk, spóźniające się pociągi, nerwy. Tak wygląda podróż podwarszawskimi pociągami. Choć nigdy nie było w nich komfortowo, to teraz sytuacja jeszcze się pogorszyła. Z powodu prac remontowych odwołano kilkadziesiąt pociągów. Ludzie są oburzeni. Nie wszystkim udaje się wepchnąć do wagonów. Kiedy w końcu kolej zacznie szanować pasażerów?

-Nikt się nie liczy z naszymi potrzebami i oczekiwaniami. Nie interesuje się tym, w jakich warunkach codziennie jeździmy. W końcu płacimy za ten "komfort"! To przykre, jak nas traktują - mówi Barbara Mikołajczyk, pasażerka.

Godzina 7:00 rano. Podwarszawska stacja zapełnia się ludźmi. Tam zaczyna się codzienna gehenna podróżujących pociągiem do stolicy. Wszyscy spieszą się na godzinę 8:00 do pracy, szkoły. Ludzie stłoczeni są do granic możliwości. Panuje zaduch. Na niektórych stacjach podróżni nie mieszczą się do wagonów.  

- Jest straszny tłok, ludzie jeżdżą jak sardynki w puszkach - mówi Marta Szczepanek, pasażerka.

Najgorszy ścisk panuje na trasie z Tłuszcza, Wołomina i Zielonki. Z powodu trwających remontów torowiska odwołanych zostało ponad 20 pociągów.

- Liczba odwołanych pociągów to prawie 43% ogółu pociągów kursujących na tej linii, więc jest to bardzo dużo - informuje Donata Nowakowska z Kolei Mazowieckich.

Sytuacja po remoncie ma być lepsza. Nowoczesne pociągi mają jeździć na tej trasie nawet z prędkością do 120 km/h. Ale to dopiero w przyszłym roku. Teraz kolej nie zapewniła swoim pasażerom nawet komunikacji zastępczej.

- Uruchomienie autobusowej komunikacji zastępczej nie jest uzasadnione ze względów logistycznych. Odległość drogi krajowej od sieci kolejowej jest zbyt duża - twierdzi Donata Nowakowska, Kolei Mazowieckich.

Innego zdania są Polskie Linie Kolejowe - wykonawca remontów.

- My pokrywamy koszty komunikacji zastępczej. Natomiast przewoźnik musi ją zorganizować. Akurat w tym przypadku to się nie stało mimo, że powinno - mówi Jacek Nowak Polskich Linii Kolejowych w Warszawie.

Z sytuacji na kolei niezadowoleni są nie tylko mieszkańcy okolic Warszawy. 1 października Koleje Mazowieckie wycofały się z prowadzenia jakichkolwiek przewozów na linii Iłowo-Działdowo. Trasę przejęły PKP Przewozy Regionalne. W Iłowie zamiast dotychczasowych 20, będą się zatrzymywały dziennie zaledwie 4 jadące w stronę Działdowa pociągi podmiejskie.

- Zrobił się ciemnogród. Woły przyjdzie nam kupić i nimi będziemy jeździć - mówi Halina Godlewska, mieszkanka Iłowa.

Iłowo leży na granicy dwóch województw: mazowieckiego i warmińsko-mazurskiego.

Stąd pojawił się problem z połączeniami kolejowymi. Pociągi kończą bieg 12 kilometrów przed węzłem kolejowym w Działdowie, bo miasto leży poza granicami województwa.

- Od panów zarządzających kolejami w Warszawie, dowiedziałem się, że po kontroli Najwyższej Izby Kontroli okazało się, że nie można finansować czegoś, co po prostu nie jest ich - wyjaśnia Jan Przyborski, wójt gminy Iłowo - Osada. *

* skrót materiału

Reporter: Sylwia Sierpińska

ssierpinska@polsat.com.pl

(Telewizja Polsat)