"Policja nic nie robiła?"

"Policja nic nie robiła?"

- Policja jest w to zamieszana i to na bardzo wysokich szczeblach, generalskich - twierdzi Włodzimierz Olewnik, ojciec Krzysztofa, który sześć lat temu został uprowadzony dla okupu, a później brutalnie zamordowany. Ostatnie swoje dni Krzysztof spędził w murowanym kręgu po szambie, przykuty łańcuchami do betonowej ściany. Dopiero po czterech latach udało się ustalić sprawców. Tymczasowo aresztowano 13 osób.

Krzysztof Olewnik zniknął ze swojego domu w Drobinie w nocy z 26 na 27 października 2001 roku. Tak się zaczął jego, trwający blisko dwa lata, koszmar. W domu jednego z porywaczy przetrzymywany był w metalowej obroży, przykuty łańcuchami do ściany.

- 48 godzin po tym, jak uprowadzono Krzysia, otrzymaliśmy telefon. Było to nagranie Krzysztofa na dyktafon, Krzyś mówił: "Tato, to jest uprowadzenie". Wtedy dla nas był to straszny telefon, ale też telefon nadziei, że Krzyś żyje - opowiada Danuta Olewnik-Cieplińska, siostra Krzysztofa.  

Porywacze regularnie kontaktowali się z rodziną przez dwa lata, kiedy Krzysztof jeszcze żył. 5 września 2003 roku Krzysztof został brutalnie zamordowany. Policja cały czas prowadziła śledztwo...

- Telefonów od Krzysztofa było bardzo wiele. Nie możemy zrozumieć tego, że policja nie zrobiła nic, aby go uratować - opowiada Danuta Olewnik-Cieplińska, siostra Krzysztofa.

Od zrozpaczonej rodziny kolejne osoby wyłudzały pieniądze. Dlaczego? Bo rodzina o śmierci Krzysztofa nie wiedziała. Rodzice mieli nadzieje, że ich syn żyje. Aż do momentu ujęcia sprawców rok temu. Na rzekomych informatorów Olewnikowie wydali ponad 5 milionów złotych.

- Przyszedł pan Olewnik, w wyniku wizyty pana Olewnika poleciłem wyjaśnić sprawę przez Centralne Biuro Śledcze. Okazało się, że faktycznie to postępowanie było prowadzone w sposób, nazwijmy to, dziwny - mówi Ryszard Kalisz, ówczesny minister MSWiA.

Sprawę uprowadzenia Krzysztofa przez kilka lat prowadziły prokuratury w Sierpcu i Warszawie. Potem zajął się nią CBŚ w Płocku. Bez rezultatu. Dopiero kiedy w 2005 roku przeniesiono ją do olsztyńskiej prokuratury, w ciągu 5 miesięcy znalazła swój finał. Bandytów złapano. Jeden z podejrzanych, Sławomir K., wskazał miejsce ukrycia zwłok Krzysztofa Olewnika, w lesie niedaleko Różana.

- Ostatnie dni życia Krzysztof spędził w pomieszczeniu po szambie, przykuty łańcuchami do betonu, jak zwierzę - mówi Bogdan Borkowski, pełnomocnik rodziny Olewników.

Wojciech F., szef zorganizowanej grupy przestępczej, został wraz z 12 innymi osobami tymczasowo aresztowany w 2006 roku. Postawiono im łącznie kilkadziesiąt zarzutów dotyczących m.in. porwania i zabójstwa Krzysztofa Olewnika.

W nocy z 18 na 19 czerwca tego roku, funkcjonariusz aresztu śledczego w Olsztynie zauważył nienaturalne zachowanie Wojciecha F. Leżał bez ruchu na łóżku, głowę miał opartą o kratę i uniesiony do góry palec lewej ręki.

- Sekcja jego zwłok wykazała, iż posiadał on na szyi bruzdę wisielczą. Biegły lekarz sądowy stwierdził, że śmierć nastąpiła na skutek gwałtowanego uduszenia - informuje Mieczysław Orzechowski z Prokuratury Okręgowej w Olsztynie.

Próbowaliśmy porozmawiać z żoną Wojciecha F., Katarzyną. Niestety, odmówiła wywiadu.

Po trwającym kilka lat śledztwie na 16 października wyznaczono rozprawę w Sądzie Okręgowym w Płocku. Pierwszą w tym brutalnym i do tej pory nie do końca wyjaśnionym porwaniu. *

* skrót materiału

Reporter: Monika Adamczyk

monikaadamczyk@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)