Polski jasnowidz w Japonii
- Dla mnie ważne są oczy. Przez oczy wchodzę w podświadomość człowieka. To co widzę od razu interpretuję. Wszystko można zobaczyć, ale nie wszystko można powiedzieć - mówi Hanna Podwójci, jeden z najsłynniejszych polskich jasnowidzów. Kobieta od 10 lat pomaga odnajdywać zaginione osoby. Jest w tym tak skuteczna, że zgłosiła do niej japońska telewizja. Pani Hanna już piąty rok jest gwiazdą tamtejszego programu.
Hanna Podwójci od 10 lat pomaga odnajdywać zaginione osoby. Kilka lat temu zgłosiła się do niej japońska telewizja z prośbą o pomoc w pewnej sprawie. Pani Hanna nie wiedziała, że bierze udział w castingu do programu.
- Przyznam szczerze, że nie bardzo wiem, skąd mnie wzięli. Zrobili to podstępem - wspomina Hanna Podwójci, która jest jasnowidzem.
- Osoby, które brały udział w castingu, dostały od nas zdjęcia zaginionych, na temat których mieliśmy jakieś informacje. W wypadku Hanny potwierdziło się wszystko, co mówiła na ich temat - opowiada Junro Kaneko, dyrektor programu "Power of TV".
Dar jasnowidzenia, który posiada, pojawił się nagle. Ale wcześniej, całkowitą odmianę życia przepowiedział jej 102-letni mongolski szaman.
- Ty będziesz pomagała ludziom, ale zanim to zrobisz, będziesz bardzo ciężko chorowała. No, faktycznie, trafił w dziesiątkę. Mam za sobą bardzo ciężkie chwile - mówi Hanna Podwójci.
Pani Hanna dostaje tylko zdjęcie zaginionej osoby, czasem rzecz, która do niej należała. Zaczyna od pracy z mapą. Potem z grupą policjantów i biegłych medycyny sądowej bierze udział w wizjach lokalnych.
- Zamordowano matkę i synka. Wskazałam bezbłędnie szczelinę, w której była czaszka tego chłopca i po wykonaniu DNA, okazało się, że to właśnie on. Dziadek tego chłopca na oczach milionów Japończyków klęknął przede mną. Nie da się opowiedzieć, jak on to wszystko przeżył i nie ukrywam, że ja też - opowiada Hanna Podwójci.
Hanna Podwójci pracuje także w Polsce, często po kilkanaście godzin na dobę. Dlaczego? Bo tyle osób potrzebuje wsparcia. Pomaga zrozpaczonym rodzinom szukać bliskich. Tak było w przypadku syna pani Danuty, Marka.
- Pani Hania tylko spojrzała na zdjęcie, zamyśliła się i powiedziała, że jest jej bardzo przykro, ale mój syn nie żyje. Został zamordowany przez kobietę i dwóch mężczyzn. Pojechała też nad Wisłę i wskazała, w którym kwadracie trzeba szukać - mówi Danuta Dymitrowicz, matka zamordowanego Marka.
Ciało Marka odnaleziono we wskazanym miejscu. Ale klienci pani Hanny to także ludzie, którzy cierpią na depresję, żyją w ciągłym lęku, mają myśli lub próby samobójcze na koncie, martwią się o dzieci, przyszłość zawodową, są chorobliwie znerwicowani lub uzależnieni od narkotyków. *
* skrót materiału
Reporter: Monika Adamczyk