Pomóżmy pochować Maćka w Polsce

Pomóżmy pochować Maćka w Polsce

Od zawsze największą pasją 26-letniego Macieja Michalaka z Płocka była wspinaczka. Ta miłość wyznaczała rytm jego życia. Jego najbliżsi doskonale zdawali sobie sprawę z tego, że nie mogą być o nią zazdrośni.

To, co najbardziej kochał, to góry - mówi mama Maćka Ewa Michalak. - Kiedy Maciek wracał z jednej wyprawy, już myślał o drugiej - dodaje.

Pik Lenina - siedmiotysięcznik położony na pograniczu dalekiej Kirgizji i Tadżykistanu w środkowej Azji jest częścią najwyższej wyżyny świata. Do tej wyprawy Maciek przygotowywał się kilka miesięcy. Nikt nie przypuszczał, że to będzie jego ostatnia droga.  

  - Ja jemu tłumaczyłem, ale on tak kochał te góry, że nie dał sobie przetłumaczyć. Zaczynał od Rysów, co roku wyżej, wyżej - wspomina zapłakany Jacek Michalak - ojciec Maćka.

19 lipca o 6.35 rano zadzwonił do mnie Maciek i powiedział: mamo jestem na 4 tysiącach metrów. Za siedem dni będę w domu. - Od tamtego momentu straciliśmy z nim kontakt - opowiada zrozpaczona pani Ewa.

Grupa polskich alpinistów w trakcie zdobywania szczytu znalazła zwłoki alpinisty. Przy zmarłym znaleziono prawo jazdy Maćka.

Nikt nie był przygotowany na taki koniec wyprawy. Maciek miał jeszcze tyle marzeń.

Rodzina Maćka marzy, by sprowadzić jego zwłoki do Polski. Tyle tylko, że sprowadzenie zwłok Maćka do Polski kosztuje nawet 30 tysięcy złotych. Rodzina i przyjaciele alpinisty robią co mogą, żeby zgromadzić te pieniądze. Założyli nawet specjalne konto dla Maćka. Niestety liczy się czas.

Aneta Krajewska e-mail, Milena Sławińska
(Telewizja Polsat)