Śmigłowiec do ratowania życia?

Śmigłowiec do ratowania życia?

Miał być niezawodny, najszybszy i nieść ratunek w każdej sytuacji. Najnowocześniejszy śmigłowiec sanitarny w polskim pogotowiu. Maszyna, która kosztowała budżet państwa 16 milionów złotych, w ostatnim tygodniu marca zawiodła aż trzy razy.

Na własnej skórze odczuł to Józef Ołdakowski. 73-letni rolnik na co dzień mieszka w Czyżewie. Kilka lat temu przeszedł zawał. Dwa tygodnie temu znów poczuł ostry ból w klatce piersiowej. - To był straszny ucisk na serce. Nie mogłem chodzić. Żona od razu zadzwoniła po pogotowie - wspomina starszy mężczyzna. Karetka na sygnale zawiozła go do szpitala w Wysokim Mazowieckim. Tam lekarze zdecydowali, że pacjent musi natychmiast trafić do specjalistycznej kliniki w Warszawie oddalonej o 150 kilometrów.  

"Natychmiast" w polskim ratownictwie oznacza uruchomienie śmigłowca Agusta 109. To najnowocześniejszy i najdroższy helikopter sanitarny w Polsce. Może lecieć z prędkością nawet 300 km/h. Z Warszawy do Wysokiego Mazowieckiego Agusta doleciała w 20 minut. I okazało się, że ponowny start... jest niemożliwy.

- Przyleciał dobry, ale coś mu tam nawaliło i musiałem czekać aż drugi przyleci. Myślałem, że już jedną nogą jestem na drugim świecie. Ci, którzy wysyłali tę maszynę chyba nie byli odpowiedzialni. Jak mogli wysłać maszynę niezdatną do startu! - oburza się pan Józef. - Na szczęście pacjent był w szpitalu pod opieką lekarską. - Osobiście wydałem polecenie, żeby uruchomić inny śmigłowiec, który przyleciał w pół godziny po awarii Agusty i zabrał pacjenta do Warszawy - tłumaczy Robert Gałązkowski z Lotniczego Pogotowia Ratunkowego.

Jak ustaliliśmy, w jednym tygodniu zdarzyły się aż trzy awarie tego superśmigłowca. 28 marca o godz. 18. Agusta alarmowała pilota o niebezpiecznym ciśnieniu oleju. Po 2 godzinach usterkę usunięto. Ale nie na długo. Już następnego dnia o 15. śmigłowiec z tego samego powodu odmówił posłuszeństwa. Naprawa trwała dobę i pomogła, ale tylko na kilka godzin. 31 marca o godz. 18. wykreślono Agustę z grafiku lotów na 32 godziny.

- Usterka została usunięta i to jest najważniejsze, bo śmigłowiec już lata. Jeżeli się to powtórzy, będzie wymieniany komputer sterowania wskaźnikami i zbierania danych o parametrach lotu - mówi Marcin Czarnowski, szef serwisu Lotniczego Pogotowia Ratunkowego.

- Przychodzimy na dyżur po to, żeby ratować ludzkie życie. To jest misja lekarzy ratowników. Jeżeli śmigłowiec jest niesprawny nasza gotowość jest pod znakiem zapytania. - dodaje dr Robert Gałązkowski.

Agusta jako jedyny śmigłowiec w Lotniczym Pogotowiu Ratowniczym w przypadku awarii może użyć zapasowego silnika. W Unii Europejskiej to norma. W polskim ratownictwie to rarytas. Pozostałe 15 śmigłowców pogotowia to poradzieckie MI-2, których miejsce jest raczej w muzeum.

Dziesięć miesięcy temu włoska Agusta dołączyła do floty Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Mimo że jest jeszcze na gwarancji, śmigłowiec zepsuł się już 10 razy. Co ciekawe, seria awarii Agusty - jedynego nowoczesnego śmigłowca sanitarnego w Polsce - nastąpiła na miesiąc przed ogłoszeniem warunków rządowego przetargu na 23 takie maszyny dla Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Gra idzie o 500 milionów złotych. Takie pieniądze wyda polskie państwo na zakup śmigłowców u jednego z producentów. Główni rywale włoskiej Agusty to europejski Eurocopter i amerykański Sikorsky.*

* skrót materiału

Reporter: Łukasz Kurtz