Spalony noworodek
21-letnia Ewa S. to typowy przykład osoby odrzuconej przez rodzinę i społeczeństwo. Wychowana w rodzinie zastępczej po skończeniu 18 lat trafiła na ulicę. W wieku 20 lat zaszła w ciążę. Dziewczyną zaopiekował się 59-letni Edwarda K. choć opieką trudno to nazwać.
Ewą S. zainteresowała się opieka społeczna. Jej pracownicy widzieli kobietę w ciąży, nikt jednak nie zobaczył nigdy dziecka. W trakcie przesłuchań kobieta podała kilka powodów zniknięcia noworodka. Jednak ostateczna i niestety prawdziwa wersja wydarzeń jest szokująca.
- Przy narodzinach obecny był jej 59 letni konkubent. Zaraz po porodzie zabrał dziecko i włożył do reklamówki. Reklamówkę oblał łatwopalną cieczą i spalił w piecu - opowiada komisarz Piotr Kulczyk z prudnickiej policji.
Ewa S. prawdopodobnie nigdy nie będzie zdawała sobie sprawy z tego, co zrobiła. Jest upośledzona umysłowo. Śmierć jej córki w męczarniach nie jest dla niej tragedią.
Jak twierdzą pracownicy opieki społecznej nic nie dało się zrobić. Ale czy na pewno? O sytuacji Ewy S. opieka wiedziała. Matka zamordowanego noworodka ma kolejnego opiekuna. Czy znowu musi dojść do tragedii, aby ktoś zainteresował się upośledzoną umysłowo kobietą. Wydaje się że tak.
Byłego konkubenta kobiety - Edwarda K. aresztowano. Grozi mu nawet dożywocie. Jednak o Ewie S. wszyscy zapomnieli. Nadal nikt się nią nie opiekuje. Choć, jak pokazała ta makabryczna zbrodnia kobieta opieki potrzebuje i to natychmiast*.
*skrót materiału
Reporter: Joanna Pecht