Szkoła uczy i dożywia
Założyli szkołę i pomagają dzieciom. Z powodu braku pieniędzy Szkoła Podstawowa w Lipinach koło Mińska Mazowieckiego została zamknięta cztery lata temu. Dzięki uporowi rodziców i nauczycieli udało się założyć nową, niepubliczną placówkę. Wyremontowano kuchnię i stołówkę. Dziś dzięki współpracy z firmą Danone uczniowie mogą w szkole zjeść ciepły posiłek. Wreszcie dożywianie dzieci przestało być problemem.
Szkoła Podstawowa w Lipinach - małej wiosce niedaleko Mińska Mazowieckiego miała być zlikwidowana. Cztery lata temu władze gminy podjęły szokującą dla dzieci, nauczycieli i rodziców decyzję o zamknięciu tej placówki. Jednym z wielu powodów był brak pieniędzy.
- Musieliśmy zamknąć szkołę. Nie stać nas było na prowadzenie kilku placówek w gminach. Lipinach było najmniej dzieci i dlatego podjęliśmy taką decyzję - wyjaśnia Dariusz Jaszczuk, wójt gminy Mrozy.
Rodzice i nauczyciele chcieli za wszelką cenę uchronić szkołę przed zamknięciem. Założyli więc stowarzyszenie. Dzięki temu mogli utworzyć szkołę niepubliczną. Początki nie były łatwe. Jednak w walkę o każdą złotówkę na remont szkoły, angażowali się wszyscy mieszkańcy okolicznych wiosek.
- Początki były ciężkie, organizowaliśmy dyskoteki, straż wypożyczała nam remizę. Robiliśmy grille, żeby sprzedawać kiełbaski i zbierać pieniądze - opowiada Agata Serafin, która walczyła o szkołę w Lipinach.
- Każdy myślał kogo jeszcze zna by mógł nam pomóc. Jeden znał właściciela sprzętu AGD, inny stolarza, jeszcze inny hydraulika. Wszyscy działaliśmy razem - dodaje Dominika Peck, dyrektorka Szkoły Podstawowej w Lipinach
Szkoła ocalała. Choć od początku nie brakowało problemów. Sanepid nie wyraził zgody na uruchomienie kuchni i stołówki.
Dzięki uporowi całej społeczności po kilku tygodniach kuchnia i stołówka zaczęły jednak funkcjonować. To właśnie w szkole dzieci jadły swój pierwszy posiłek.
- Dzieci jak tylko przychodzą do szkoły, to idą do kuchni. W domu na pewno nie jedzą śniadań. Widać, że nie mają pieniędzy - mówi Elżbieta Konopka kucharka.
Stowarzyszenie wszędzie szukało pieniędzy aby móc zapewnić dzieciom ciepłe posiłki. Mieli pomysły, projekty brakowało tylko pieniędzy. Wtedy z pomocą przyszła firma Danone. To dzięki niej dożywianie dzieci przestało być problemem.
- Uczyliśmy się, jak smaczne rzeczy można robić z warzyw, bo na przykład dzieci wiedziały, że marchewka służy do chrupania, ale nie wiedziały, że smaczniejsza jest marchewka z chrzanem. Na wsi nie ma tradycji robienia takich surówek - mówi Dominika Peck dyrektorka Szkoły Podstawowej w Lipinach.
Reporter: Żanetta Kołodziejczyk (Telewizja Polsat)
- Musieliśmy zamknąć szkołę. Nie stać nas było na prowadzenie kilku placówek w gminach. Lipinach było najmniej dzieci i dlatego podjęliśmy taką decyzję - wyjaśnia Dariusz Jaszczuk, wójt gminy Mrozy.
Rodzice i nauczyciele chcieli za wszelką cenę uchronić szkołę przed zamknięciem. Założyli więc stowarzyszenie. Dzięki temu mogli utworzyć szkołę niepubliczną. Początki nie były łatwe. Jednak w walkę o każdą złotówkę na remont szkoły, angażowali się wszyscy mieszkańcy okolicznych wiosek.
- Początki były ciężkie, organizowaliśmy dyskoteki, straż wypożyczała nam remizę. Robiliśmy grille, żeby sprzedawać kiełbaski i zbierać pieniądze - opowiada Agata Serafin, która walczyła o szkołę w Lipinach.
- Każdy myślał kogo jeszcze zna by mógł nam pomóc. Jeden znał właściciela sprzętu AGD, inny stolarza, jeszcze inny hydraulika. Wszyscy działaliśmy razem - dodaje Dominika Peck, dyrektorka Szkoły Podstawowej w Lipinach
Szkoła ocalała. Choć od początku nie brakowało problemów. Sanepid nie wyraził zgody na uruchomienie kuchni i stołówki.
Dzięki uporowi całej społeczności po kilku tygodniach kuchnia i stołówka zaczęły jednak funkcjonować. To właśnie w szkole dzieci jadły swój pierwszy posiłek.
- Dzieci jak tylko przychodzą do szkoły, to idą do kuchni. W domu na pewno nie jedzą śniadań. Widać, że nie mają pieniędzy - mówi Elżbieta Konopka kucharka.
Stowarzyszenie wszędzie szukało pieniędzy aby móc zapewnić dzieciom ciepłe posiłki. Mieli pomysły, projekty brakowało tylko pieniędzy. Wtedy z pomocą przyszła firma Danone. To dzięki niej dożywianie dzieci przestało być problemem.
- Uczyliśmy się, jak smaczne rzeczy można robić z warzyw, bo na przykład dzieci wiedziały, że marchewka służy do chrupania, ale nie wiedziały, że smaczniejsza jest marchewka z chrzanem. Na wsi nie ma tradycji robienia takich surówek - mówi Dominika Peck dyrektorka Szkoły Podstawowej w Lipinach.
Reporter: Żanetta Kołodziejczyk (Telewizja Polsat)