Z prezerwatywą na Wschód
Wybierasz się do Rosji albo na Białoruś? Weź ze sobą prezerwatywę. Bez niej możesz nie przejechać przez granicę. Oficjalnie tak restrykcyjne przepisy nie istnieją, ale niektórzy milicjanci i celnicy mają własne, dodatkowe wymagania.
Okazuje się, że to nie głupi żart. Polacy wyjeżdżający na Białoruś muszą liczyć się z ryzykiem, że nie przejadą przez granicę bez... prezerwatywy. Wiedzą o tym polscy celnicy - nieoficjalnie. Oficjalnie nikt nic nie wie, nawet konsul Białorusi.
- Z nieoficjalnych informacji od podróżnych wiemy, że zdarzają się przypadki cofnięcia podróżnego z granicy. Powodem jest niekompletnie wyposażona apteczka, w której brakuje prezerwatywy - potwierdza nasze informacje Marzena Siemieniuk z Izby Celnej w Białej Podlaskiej.
Nie ma zmiłuj - jak mówią Polacy, utrzymujący się z handlu. To głównie od nich milicja białoruska i celnicy żądają posiadania... prezerwatywy!
- Jak się nie dostosujemy, to po prostu nie wjedziemy do kraju. Nie wiem, kto wydał takie zarządzenie, ale niestety celnicy go przestrzegają - mówi Leszek Włos, mieszkaniec Białej Podlaskiej.
Zdarza się, że prezerwatyw żąda się także... od kobiet! Jak nie masz - nie wjeżdżasz na Białoruś. Albo płacisz. Przeważnie około 5 dolarów.
- Po stronie Białoruskiej nie ma przepisów, które nakazują, by w apteczce obowiązkowo były prezerwatywy - zapewnia Aleksandr Koncki, konsul Republiki Białoruś w Białej Podlaskiej.
Niektórzy milicjanci i celnicy na Białorusi prowadzą jednak własną politykę finansową i wymyślają własne przepisy. Oczywiście przepisy, które oficjalnie nie istnieją.
- Na granicy białoruskiej trzeba mieć w apteczce prezerwatywy. Inaczej mogą człowieka cofnąć chyba, że wręczy się łapówkę - twierdzi Jacek Bielecki, pracownik jednej ze stacji paliw.
Niektórzy Polacy kupują więc prezerwatywy na wszelki wypadek, by uniknąć kłopotów z milicją i wymuszania łapówek. Inni jednak "ryzykują" i jadą bez... zabezpieczenia. Obywatele innych państw Unii Europejskiej oraz Białorusi prezerwatyw nie muszą mieć.
W Rosji, w obwodzie Kaliningradzkim, wymogi nieformalne wobec niektórych naszych turystów są jeszcze większe niż na Białorusi. Milicjanci żądają bowiem prezerwatywy ale... rosyjskiej.
- Nasi pracownicy przepytali podróżnych i rzeczywiście usłyszeli, że strona rosyjska wymaga rosyjskich prezerwatyw w apteczkach - przyznaje Ryszard Chudy z Izby Celnej w Olsztynie. *
* skrót materiału
Reporter: Adam Bogoryja Zakrzewski abogoryja@polsat.com.pl
(Telewizja Polsat)