Zapłacił za implanty - dostał złom

Zapłacił za implanty - dostał złom

- Ograbili mnie z implantów. Wszczepili złom i doprowadzili do ruiny. Jestem wrakiem człowieka - mówi Stanisław Ratuszny, który zapłacił za wszczepienie sześciu tytanowych implantów. Niestety, tylko dwa były z tytanu. Pan Stanisław oskarża lekarzy Heliodora K. i Macieja Ś. o narażenie jego życia oraz łapówkarstwo. Zdaniem prokuratury lekarze nie mogą odpowiadać za zrujnowanie zdrowia Stanisławowi Ratusznemu, bo... sprawa się przedawniła.

Stanisław Ratuszny dzieli swoje życie na to sprzed wypadku i po nim. Tragedia spotkała go w miejscu pracy - Stoczni Szczecińskiej. 25 lat temu pan Stanisław podczas podnoszenia ciężkiej pompy doznał kontuzji kręgosłupa.

Pan Stanisław miał problemy z poruszaniem się i załatwianiem potrzeb fizjologicznych. Długo szukał neurochirurga, który zoperowałby mu kręgosłup. Ratuszny mówi, że gdy doktor Heliodor K. zgodził się go zoperować - zaczęła się jego gehenna z dawaniem łapówek. Doktor Heliodor K. uzależniał przyjęcie na oddział i przeprowadzanie operacji od otrzymania podarunków. Gdy wymagania finansowe lekarzy rosły, na łapówki składała się cała rodzina.  

Podczas kolejnej operacji, w 1991 roku prof. Heliodor K. uszkodził panu Stanisławowi zwieracze. Od tej pory pan Stanisław nie może utrzymać moczu i cały czas musi chodzić w pampersach.

- Pan K. i pan Ś., którzy operowali męża, wygonili go na bruk. Przyjechał do domu z ranami pulsującymi na plecach. To było coś potwornego. Zadzwonił do mnie, bo byłam u chorej mamy i powiedział: "Przyjdź, bo jestem w domu. Wyrzucili mnie ze szpitala, bo nie ma więcej pieniążków żeby dawać" - wspomina Joanna Ratusza, żona Stanisława Ratusznego.

Podczas jednej z kolejnych operacji lekarze Heliodor K. i Maciej Ś. wszczepili panu Stanisławowi tytanowe implanty. Sam musiał za nie zapłacić 6 tysięcy złotych. Gdy nie następowała oczekiwana poprawa, pan Stanisław zaczął szukać pomocy u innych specjalistów. I wtedy okazało się, że tylko dwa implanty są z tytanu. Pozostałe cztery zdążyły już zardzewieć. Na domiar złego pan Stanisław zaraził się w szpitalu gronkowcem.

W grudniu 2004 roku pan Stanisław Ratuszny złożył do prokuratury zawiadomienie o przestępstwie. Oskarża lekarzy Heliodora K. i Macieja Ś. o narażenie jego zdrowia i życia, oraz przyjmowanie korzyści majątkowych. W Sądzie Rejonowym w Bydgoszczy od dwóch lat toczy się proces o łapówki.

- Heliodor K. w postępowaniu przygotowawczym przyznał się do winy i złożył wniosek o dobrowolne poddanie się karze. Po odmowie przez sąd, zmienił zeznania i stwierdził, że się nie przyznaje. Oskarżony Maciej Ś. nie przyznał się do stawianych mu zarzutów - mówi Mirela Tocha-Plata - z Sądu Rejonowego w Bydgoszczy.

Prawnik doktora Macieja Ś. nie chce wypowiadać się do kamery. Twierdzi, że jest do dyspozycji po zakończeniu procesu. Pan mecenas uważa, że za pogorszenie stanu zdrowia Stanisława Ratusznego odpowiedzialni są inni lekarze.

Do drugiego z lekarzy, Heliodora K. udało nam się dodzwonić. Profesor prosił o czas do namysłu, chciał skontaktować się ze swoim prawnikiem. Jednak gdy zadzwoniliśmy następnego dnia, telefon milczał.

Prokurator, który przygotowywał akt oskarżenia tłumaczy, że lekarze nie mogą odpowiadać przed sądem za zrujnowanie zdrowia Stanisławowi Ratusznemu, bo - sprawa się przedawniła.

Stanisław Ratuszny w ciągu 25 lat przeszedł 30 operacji. 20 z nich na kręgosłup. Dziś jest wrakiem człowieka. *

* skrót materiału

Reporter: Ewa Pocztar-Szczerba epocztar@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)