Zginął porażony prądem
Państwo Napiórkowscy z Borzęcina Dużego koło Warszawy rok temu przeżyli największą tragedię w swoim życiu. Ich 15-letni syn, Stanisław, wraz z kolegami poszedł na ślizgawkę.
Chłopcy szli polną drogą, wzdłuż której biegnie linia wysokiego napięcia. Na jednym ze słupów była awaria izolatora. Kabel wysokiego napięcia wisiał metr nad ziemią. Staś dotknął kabla i został porażony prądem. Koledzy natychmiast pobiegli po pomoc. Niestety chłopiec nie przeżył. Rodzina Napiórkowskich złożyła doniesienie do Prokuratury.
Prokuratura Rejonowa w Pruszkowie początkowo umorzyła postępowanie. Ojciec chłopca napisał zażalenie i postępowanie ponownie wszczęto. Rok temu. Mimo to, od roku nic nie dzieje się w tej sprawie. Po naszej interwencji prokuratura przyznaje, że postępowanie było prowadzone za długo i doszło do błędów.
Za stan techniczny linii wysokiego napięcia odpowiedzialny jest zakład energetyczny w Warszawie. Personalnie za stan linii w miejscu wypadku, odpowiedzialny jest kierownik rejonu energetycznego w Pruszkowie. Czy ten człowiek poniósł konsekwencje? Zakład energetyczny przed zakończeniem sprawy w prokuraturze nie chce jej komentować.
Rodzina Napiórkowskich wciąż czeka na sprawiedliwość. Ma nadzieję, że wreszcie ktoś poniesie odpowiedzialność za śmierć syna.*
* skrót materiału
Reporter: Paulina Łosiewicz