Znęcał się z miłości?
Stephen D., Anglik, od kilku lat hoduje w Polsce konie. Twierdzi, że kocha te zwierzęta. Przed kilkoma dniami na pastwiskach Stephena D. koło Końskich znaleziono 11 martwych koni. Weterynarze i Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami zarzucają hodowcy pozostawienie zwierząt bez opieki i zagłodzenie ich.
Pastwiska Stephena D. koło Końskich to 100 ha terenu. Tu jego konie koczowały zimą. Bo tak dla nich, według Anglika, miało być lepiej. Zima okazała się dla zwierząt za długa i za sroga. Hodowlany eksperyment, tzw. bezstajenny wychów, mógł sprawdzić się w innym klimacie, ale nie u nas. Głodne, chore i wyczerpane zwierzęta zaczęły padać. Jedno po drugim.
Kilka tygodni przed śmiercią koni, hodowca kupił u miejscowego lekarza weterynarii środki odrobaczające. Stosuje się je przed wypuszczeniem koni na pastwisko. Ale nie zimą. Ponadto lekarz nie zbadał zwierząt przed podaniem leku, poinstruował jedynie hodowcę jak lek podać. Sam nie zainteresował się nawet dawkowaniem leku.
Anglik wydzierżawił nieużytki rolne na terenach zalewanych przez nieczystości z pobliskiej oczyszczalni. Możliwe, że konie żywiły się skażoną wcześniej, zeschniętą trawą.
Pozostające bez opieki stado koni od dawna niepokoiło miejscową inspektor Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. O tym, że konie padają dowiedziała się na początku roku od jednego z mieszkańców wsi.
Inspektor zawiadomiła o wszystkim burmistrza Końskich. Wnioskowała o czasowe odebranie zwierząt Stephenowi D. Na mocy ustawy o ochronie zwierząt burmistrz mógł wydać taką decyzję. Mógł, ale tego nie zrobił.
Czy konie padły z głodu i wycieńczenia, czy z powodu zatrucia? To pokażą wyniki z sekcji martwych zwierząt. Jednego z cierpiących na kolkę konia dobił na pastwisku sam Stephen D. Po prostu poderżnął mu gardło. Jak wyjaśniał jest to afrykański zwyczaj dobijania koni. Stephen D. młodość spędził w Zimbabwe.
Jednego źrebaka cudem uratowano. Stephen D. ukrył go dzień wcześniej w szałasie, gdy policja i inspektor towarzystwa opieki nad zwierzętami, zabierali pozostałe konie z pastwiska. Później przeprowadził go do stajni. Źrebak nie miał siły nawet samodzielnie wstać. Odebrane zwierzęta trafiły do stajni innego hodowcy. Są pod opieką prawdziwych weterynarzy.
Komitet Pomocy dla Zwierząt w Tychach
Bank Śląski S.A. o/ Tychy 91 1050 1399 1000 0022 0998 2426
*
*skrót materiału
Reporter Tomasz Szczykutowicz (Telewizja Polsat)