Ekshumacja po 12 latach
W lipcu 1989 doszło do tragedii. 9-letnia Ania Wojnarowicz i jej koleżanka Magda bawiły się nad Odrą. Nagle jedna z nich poślizgnęła się i wpadła do wody. Druga zaczęła ją ratować. Wojciech Ossowski, który był w pobliżu próbował ratować dziewczynki. Magdę udało mu się wyłowić, Anię porwał nurt rzeki.
Ciała Ani nie odnaleziono. Miesiąc później, trzydzieści kilometrów od Wrocławia, wypłynęły zwłoki dziecka. Były w takim stanie, że bez pomocy fachowca trudno było określić płeć. Tylko krótkie włosy wskazywały, że mógł to być chłopiec. Prokuratura nakazała przeprowadzenie sekcji zwłok. Biegły lekarz medycyny sądowej stwierdził, że to faktycznie chłopiec. Sprawę utonięcia córki pani Wiesławy prokuratura zatem umorzyła.
Matka nie dawała za wygraną. Pani Wojnarowicz zasypywała prokuraturę, sąd i ministerstwo sprawiedliwości listami.
Po 12 latach wywalczyła zgodę na ekshumację zwłok nieznanego chłopca. Badanie kości, a potem badanie DNA potwierdziły jej przypuszczenia. To była Ania - jej córka. Okazało się, że lekarz się pomylił. Jerzy K. - lekarz, który przeprowadzał sekcje zwłok wyłowionego dziecka jest dziś na emeryturze. Pani Wiesława domaga się od niego w sądzie zadośćuczynienia za utracone zdrowie. Lekarz nie czuje się winny. Odwiedziliśmy go w domu, żeby dowiedzieć się, jak to możliwe, że pomylił chłopca z dziewczynką. Lekarz twierdzi, że to wina prokuratury, bo zasugerowała mu, że bada zwłoki chłopca.
Fakt, że Jerzy K. ewidentnie się pomylił, potwierdza też lekarz medycyny sądowej z Katowic. Wiesława Wojnarowicz od trzech lat nie musi chodzić nad Odrę. Jej córka Ania ma wreszcie swój grób.
Reporter: Anna Białkiewicz (Telewizja Polsat)