Kłopoty radnego Kłosa
O radnym Leszku Kłosie zrobiło się ostatnio głośno w Miastku w województwie pomorskim. Wszystko przez wypadek drogowy, którego sprawcą okazał się radny.
Radny wracał do domu swoim terenowym samochodem, nagle zjechał z drogi i uderzył w drzewo. Lekko ucierpiał tylko radny, bo nikogo poza nim nie było w samochodzie ani na drodze. W szpitalu Leszek Kłos nie zgodził się na badanie alkomatem. Policjanci siłą zmusili opornego radnego do pobrania krwi.
Dopiero po trzech tygodniach przyszły wyniki badań. Radny miał trzy promile alkoholu we krwi. Wtedy dopiero postawiono mu zarzut kierowania samochodem w stanie nietrzeźwym. Grozi za to do dwóch lat więzienia. Radny próbował tłumaczyć obecność trzech promili alkoholu we krwi. Twierdził, że alkohol wypił dopiero po wypadku, kiedy czekał na karetkę pogotowia.
Sprawą wypadku radnego Kłosa zajmuje się prokuratura. Dziwny jest jednak fakt, że po wypadku, który miał miejsce 17 listopada, radnemu odebrano prawo jazdy dopiero w styczniu. Tyle trzeba było czekać na wyniki badań krwi i postawienie zarzutu jazdy po pijanemu. Radny przez ponad dwa miesiące mógł zatem prowadzić samochód.
Przewodniczący Rady Miejskiej Miastka zna sprawę radnego Kłosa. Jednak bez prawomocnego wyroku niewiele może zrobić. Jedno jest pewne - radny Kłos ma poważny problem. Jeżeli sąd udowodni mu winę i skaże prawomocnym wyrokiem grozi mu więzienie. Leszek Kłos przestanie także być radnym.
Reporter: Aneta Krajewska akrajewska@polsat.com.pl (Telewizja Polsat)