Ofiara wypadku musi płacić
Musi zapłacić za naprawę samochodu, który go potrącił! Adrian Żmij ucierpiał w wypadku samochodowym. Przez ponad cztery miesiące był w śpiączce. Później od nowa uczył się chodzić, mówić i ruszać rękoma. Chłopak liczył na odszkodowanie. Tymczasem firma ubezpieczeniowa żąda od niego prawie 9 tys. zł za naprawę samochodu.
To miała być zwykła rowerowa wycieczka. Miała, bo dla piętnastoletniego wówczas Adriana, wakacyjny wypad za miasto nieoczekiwanie zamienił się w trwającą do dziś, dramatyczną walkę o życie.
- Syn wybrał się z bratem i kolegami na wycieczkę rowerową i niestety, potrącił go samochód - mówi Krystyna Żmij, matka Adriana.
Nieprzytomnego chłopca przewieziono do kliniki w Katowicach. Tam, przez ponad cztery miesiące był w śpiączce.
- Ten pobyt pamiętam bardzo dobrze. Uraz był tak ciężki, że cudem z tego wyszedł - mówi Ludwik Stołtny z Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka i Matki w Katowicach.
- Od nowa uczył się mówić, ruszać rękami, nogami. Nie umiał siedzieć - opowiada Krystyna Żmij, matka Adriana.
Kiedy Adrian walczył o życie, sprawą wypadku zajęła się Prokuratura Rejonowa w Pszczynie. Po trzech miesiącach śledztwo jednak umorzono.
- Prokurator zbadał materiał dowodowy i ocenił, że kierujący samochodem nie naruszył zasad bezpieczeństwa w ruchu drogowym. Uznał, że do zdarzenia doszło na skutek niebezpiecznego zachowania się kierującego rowerem - informuje Jolanta Wójcik-Doroszko z Prokuratury Rejonowej w Pszczynie.
Adrianowi nie postawiono jednak zarzutów. Dlatego rodzice chłopca zwrócili się do Towarzystwa Ubezpieczeniowego FILAR o wypłatę odszkodowania.
Ponieważ ubezpieczyciel odmówił wypłaty odszkodowania, państwo Żmijowie wstąpili na drogę sądową. Już na pierwszej rozprawie okazało się, że główny świadek prokuratury wcale wypadku nie widział.
- Stwierdził, że nie był ani świadkiem, ani uczestnikiem takiego wypadku. Dodał też, że ktoś, posługując się jego dokumentami, zeznawał w prokuraturze - mówi Leszek Krupanek, pełnomocnik Adriana.
Zdaniem śledczych to, że zeznający mężczyzna posługiwał się cudzymi dokumentami, nie rzutuje na uczciwość jego zeznań.
Państwo Żmijowie wciąż walczą o odszkodowanie. Tymczasem towarzystwo ubezpieczeniowe FILAR twierdzi, że to Adrian powinien im zapłacić. Prawie 9 tysięcy złotych. Ostatnie wezwanie przyszło w czasie naszej wizyty. Oto jego fragment:
"Pomimo wyznaczonego terminu nie odnotowano wpłaty na poczet Pana zadłużenia. W związku z powyższym po raz ostatni wzywamy do zapłaty długu, który na dzień dzisiejszy wynosi 8 974 zł."
Chcieliśmy się dowiedzieć, dlaczego poszkodowany chłopiec ma pokryć koszt naprawy samochodu, który go potrącił. Nie udało nam się jednak umówić na rozmowę z przedstawicielem towarzystwa FILAR. Otrzymaliśmy tylko wyjaśnienie na piśmie.
"Wyłączną winę za spowodowanie wypadku ponosi rowerzysta Adrian Żmij - tym samym nie ma możliwości przyjęcia odpowiedzialności naszego ubezpieczonego - kierowcy samochodu Daewoo Nubira"
Dziś Adrian ma 19 lat. Codziennie rehabilitowany robi ogromne postępy. Teraz - na nowo uczy się chodzić i wierzy, że mimo wszystko, powróci do pełnej sprawności.
Reporter: Irmina Brachacz
ibrachacz@polsat.com.pl (Telewizja Polsat)
(Telewizja Polsat)
- Syn wybrał się z bratem i kolegami na wycieczkę rowerową i niestety, potrącił go samochód - mówi Krystyna Żmij, matka Adriana.
Nieprzytomnego chłopca przewieziono do kliniki w Katowicach. Tam, przez ponad cztery miesiące był w śpiączce.
- Ten pobyt pamiętam bardzo dobrze. Uraz był tak ciężki, że cudem z tego wyszedł - mówi Ludwik Stołtny z Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka i Matki w Katowicach.
- Od nowa uczył się mówić, ruszać rękami, nogami. Nie umiał siedzieć - opowiada Krystyna Żmij, matka Adriana.
Kiedy Adrian walczył o życie, sprawą wypadku zajęła się Prokuratura Rejonowa w Pszczynie. Po trzech miesiącach śledztwo jednak umorzono.
- Prokurator zbadał materiał dowodowy i ocenił, że kierujący samochodem nie naruszył zasad bezpieczeństwa w ruchu drogowym. Uznał, że do zdarzenia doszło na skutek niebezpiecznego zachowania się kierującego rowerem - informuje Jolanta Wójcik-Doroszko z Prokuratury Rejonowej w Pszczynie.
Adrianowi nie postawiono jednak zarzutów. Dlatego rodzice chłopca zwrócili się do Towarzystwa Ubezpieczeniowego FILAR o wypłatę odszkodowania.
Ponieważ ubezpieczyciel odmówił wypłaty odszkodowania, państwo Żmijowie wstąpili na drogę sądową. Już na pierwszej rozprawie okazało się, że główny świadek prokuratury wcale wypadku nie widział.
- Stwierdził, że nie był ani świadkiem, ani uczestnikiem takiego wypadku. Dodał też, że ktoś, posługując się jego dokumentami, zeznawał w prokuraturze - mówi Leszek Krupanek, pełnomocnik Adriana.
Zdaniem śledczych to, że zeznający mężczyzna posługiwał się cudzymi dokumentami, nie rzutuje na uczciwość jego zeznań.
Państwo Żmijowie wciąż walczą o odszkodowanie. Tymczasem towarzystwo ubezpieczeniowe FILAR twierdzi, że to Adrian powinien im zapłacić. Prawie 9 tysięcy złotych. Ostatnie wezwanie przyszło w czasie naszej wizyty. Oto jego fragment:
"Pomimo wyznaczonego terminu nie odnotowano wpłaty na poczet Pana zadłużenia. W związku z powyższym po raz ostatni wzywamy do zapłaty długu, który na dzień dzisiejszy wynosi 8 974 zł."
Chcieliśmy się dowiedzieć, dlaczego poszkodowany chłopiec ma pokryć koszt naprawy samochodu, który go potrącił. Nie udało nam się jednak umówić na rozmowę z przedstawicielem towarzystwa FILAR. Otrzymaliśmy tylko wyjaśnienie na piśmie.
"Wyłączną winę za spowodowanie wypadku ponosi rowerzysta Adrian Żmij - tym samym nie ma możliwości przyjęcia odpowiedzialności naszego ubezpieczonego - kierowcy samochodu Daewoo Nubira"
Dziś Adrian ma 19 lat. Codziennie rehabilitowany robi ogromne postępy. Teraz - na nowo uczy się chodzić i wierzy, że mimo wszystko, powróci do pełnej sprawności.
Reporter: Irmina Brachacz
ibrachacz@polsat.com.pl (Telewizja Polsat)
(Telewizja Polsat)