Pomyłka czy błąd lekarski?
Dwa lata temu około ósmej rano pani Wioletta przygotowywała śniadanie dla swoich dwóch córek: piętnastoletniej Joanny i czternastoletniej Magdy. Nagle źle się poczuła, przerażone córki zaczęły szukać pomocy.
Matka pani Wioletty natychmiast wezwała karetkę. Ambulans z Żagania zjawił się po kilkunastu minutach. Lekarz przeprowadził badania, ale nie zauważył niczego niepokojącego. Stwierdził, że kobieta wpadła w histerię. Pani Wioletta miała już zdrętwiałe ręce i nogi.
Stan pani Wioletty z minuty na minutę pogarszał się. Pojawiły się zawroty głowy i nudności. Drętwienia nasilały się. Przerażona matka kobiety po raz drugi wezwała karetkę i tym razem lekarz nie rozpoznał żadnej poważnej choroby.
Około godziny dziesiątej stan pani Wiloletty był już bardzo ciężki. Nie mówiła, traciła przytomność. Bezradna pani Jadwiga wezwała karetkę po raz trzeci. Lekarz - Krzysztof J. - dopiero wtedy zabrał kobietę do szpitala w Żarach. Jej stan był już jednak krytyczny. Diagnoza lekarzy z Żar brzmiała: niedotlenienie pnia mózgu. Pani Wioletcie nikt nie dawał większych szans na przeżycie. Zdaniem lekarzy rozpoznanie choroby nastąpiło zbyt późno.
Przez kilka następnych tygodni pani Wioletta walczyła o życie... Przeżyła. Niestety błąd lekarza skazał tę kobietę na wózek inwalidzki i na wielomiesięczną rehabilitację.
Próbowaliśmy porozmawiać z lekarzami ze szpitala w Żarach. Na umówione spotkanie nikt się nie stawił. Nikt nie chciał też udzielić żadnych informacji przez telefon.
Rozmawialiśmy z Krzysztofem J. - lekarzem z karetki. Nadal pracuje w żagańskim pogotowiu. Lekarz twierdzi, że przy wcześniejszych wezwaniach nie było żadnych podstaw, żeby zabrać panią Wiolettę do szpitala.
Lekarz obiecywał pomoc. Pani Wioletta czekała dwa lata. Niestety, bez rezultatu. Rodzina będzie żądać zadośćuczynienia w sądzie.
Reporter: Żanetta Kołodziejczyk (Telewizja Polsat)
Stan pani Wioletty z minuty na minutę pogarszał się. Pojawiły się zawroty głowy i nudności. Drętwienia nasilały się. Przerażona matka kobiety po raz drugi wezwała karetkę i tym razem lekarz nie rozpoznał żadnej poważnej choroby.
Około godziny dziesiątej stan pani Wiloletty był już bardzo ciężki. Nie mówiła, traciła przytomność. Bezradna pani Jadwiga wezwała karetkę po raz trzeci. Lekarz - Krzysztof J. - dopiero wtedy zabrał kobietę do szpitala w Żarach. Jej stan był już jednak krytyczny. Diagnoza lekarzy z Żar brzmiała: niedotlenienie pnia mózgu. Pani Wioletcie nikt nie dawał większych szans na przeżycie. Zdaniem lekarzy rozpoznanie choroby nastąpiło zbyt późno.
Przez kilka następnych tygodni pani Wioletta walczyła o życie... Przeżyła. Niestety błąd lekarza skazał tę kobietę na wózek inwalidzki i na wielomiesięczną rehabilitację.
Próbowaliśmy porozmawiać z lekarzami ze szpitala w Żarach. Na umówione spotkanie nikt się nie stawił. Nikt nie chciał też udzielić żadnych informacji przez telefon.
Rozmawialiśmy z Krzysztofem J. - lekarzem z karetki. Nadal pracuje w żagańskim pogotowiu. Lekarz twierdzi, że przy wcześniejszych wezwaniach nie było żadnych podstaw, żeby zabrać panią Wiolettę do szpitala.
Lekarz obiecywał pomoc. Pani Wioletta czekała dwa lata. Niestety, bez rezultatu. Rodzina będzie żądać zadośćuczynienia w sądzie.
Reporter: Żanetta Kołodziejczyk (Telewizja Polsat)