Tragedia w Mielcu - nowe informacje
Powracamy do historii śmierci 25-letniego Dawida, który uderzył w radiowóz eskortujący kibiców wracających z meczu. Ten wypadek wydarzył się 10 września tego roku na przedmieściach Mielca.
Jak twierdzą świadkowie - kibice, policjanci chcąc zatrzymać Dawida, zajechali mu drogę. Dawid wpadł pod koła jadącego z kibicami autobusu. Po kilku godzinach zmarł w szpitalu. Po jego śmierci na ulicach Mielca doszło do starć młodych ludzi z policją.
Ucierpiało w nich także wiele niewinnych osób. Naszemu reporterowi udało się dotrzeć do jednej z nich - mieszkańca Mielca. Świadek nigdy nie był kibicem. Po prostu przechodził obok miejsca starcia kibiców z policjantami. Wtedy policja go skuła i biła policyjną pałką.
Na pogrzeb Dawida przyjechały setki ludzi. Większość z nich na szybach aut przykleiła plakaty: "Chcemy Prawdy!", bo rzeczywiście w sprawie śmierci Dawida co innego mówią policjanci, a co innego świadkowie wypadku.
Udało nam się odnaleźć kierowcę autobusu, który przewoził kibiców. Niestety do naszego materiału wniósł niewiele, ponieważ chce zapomnieć o tym feralnym dniu.
Policja twierdzi, że motocyklista stwarzał zagrożenie, bo jechał ponad 150 km na godzinę. Radiowóz, który miał go zatrzymać jechał na sygnale i Dawid musiał wiedzieć, że będzie zatrzymywany.
Dotarliśmy do innego, naocznego świadka wypadku, który był na spacerze z dzieckiem. Świadek potwierdza wersję, że Dawida ścigał policyjny ford mondeo. Problem w tym, że w takim mondeo zwykle montuje się videoradar. Być może to rozwiązałoby zagadkę tego wypadku.
Zdobyliśmy także zdjęcie radiowozu, w który uderzył Dawid. Przy takim uderzeniu, jak twierdzą policjanci 150 km/h, radiowóz powinien mieć poważniejsze uszkodzenia, a ma tylko zbity kierunkowskaz.
Rodzina, przyjaciele i znajomi Dawida chcą za wszelką cenę poznać prawdę o jego śmierci. Nadal wierzą, że winni tej tragedii poniosą konsekwencję.
Ucierpiało w nich także wiele niewinnych osób. Naszemu reporterowi udało się dotrzeć do jednej z nich - mieszkańca Mielca. Świadek nigdy nie był kibicem. Po prostu przechodził obok miejsca starcia kibiców z policjantami. Wtedy policja go skuła i biła policyjną pałką.
Na pogrzeb Dawida przyjechały setki ludzi. Większość z nich na szybach aut przykleiła plakaty: "Chcemy Prawdy!", bo rzeczywiście w sprawie śmierci Dawida co innego mówią policjanci, a co innego świadkowie wypadku.
Udało nam się odnaleźć kierowcę autobusu, który przewoził kibiców. Niestety do naszego materiału wniósł niewiele, ponieważ chce zapomnieć o tym feralnym dniu.
Policja twierdzi, że motocyklista stwarzał zagrożenie, bo jechał ponad 150 km na godzinę. Radiowóz, który miał go zatrzymać jechał na sygnale i Dawid musiał wiedzieć, że będzie zatrzymywany.
Dotarliśmy do innego, naocznego świadka wypadku, który był na spacerze z dzieckiem. Świadek potwierdza wersję, że Dawida ścigał policyjny ford mondeo. Problem w tym, że w takim mondeo zwykle montuje się videoradar. Być może to rozwiązałoby zagadkę tego wypadku.
Zdobyliśmy także zdjęcie radiowozu, w który uderzył Dawid. Przy takim uderzeniu, jak twierdzą policjanci 150 km/h, radiowóz powinien mieć poważniejsze uszkodzenia, a ma tylko zbity kierunkowskaz.
Rodzina, przyjaciele i znajomi Dawida chcą za wszelką cenę poznać prawdę o jego śmierci. Nadal wierzą, że winni tej tragedii poniosą konsekwencję.
Reporter: Jacek Marciniak (Telewizja Polsat)