Tragedia w Mielcu

Tragedia w Mielcu

10 września na przedmieściach Mielca doszło do tragicznego wypadku. Jadący motorem 25-letni Dawid uderzył w radiowóz, który eskortował kibiców wracających z meczu.

Jak twierdzą kibice, policjanci - chcąc zatrzymać Dawida - zajechali mu drogę. Chłopak nie miał szans. Kilka godzin później Dawid umarł w szpitalu.

14 września w dzień pogrzebu Dawida, od rana Mielec przypominał oblężona twierdzę. Na ulicach wyjazdowych z miasta pełno patroli. Policjanci kontrolowali niemal każdy samochód. W autach, jednak były głównie wieńce. Większość kibiców jechała pożegnać kolegę.  

Pogrzeb Dawida zgromadził setki osób. Ci, którzy przyjechali, na szybach aut przykleili plakaty: "Chcemy Prawdy". I rzeczywiście w sprawie śmierci Dawida co innego twierdzą policjanci, a co innego świadkowie wypadku. Świadkowie wypadku, czyli kibice, nie chcą jednak oficjalnie wystąpić przed kamerą.

Policja twierdzi, że motocyklista stwarzał zagrożenie. Chcieli go zatrzymać. Radiowóz, który miał tego dokonać, jechał na sygnale i motocyklista musiał widzieć, że będzie zatrzymywany. Co innego mówią naoczni świadkowie.

Znajomi i przyjaciele Dawida zamierzają za wszelką cenę poznać prawdę o przyczynach wypadku. Mają nadzieję, że winni poniosą konsekwencje.

Reporter: Jacek Marciniak (jmarciniak@polsat.com.pl) 
(Telewizja Polsat)