Wydział kryminalny: "Gang Krasnali"
Do niedawna mówiono o nich, że to jeden z najlepiej zorganizowanych gangów w Polsce. Brutalny i bezwzględny. Skrajnie zdeterminowany. Gang, który zawsze wie gdzie, kiedy i jak uderzyć.
Pierwszy napad miał miejsce dwa lata temu. W małym banku na peryferiach Warszawy.
Gangsterzy chcieli dokonać go spektakularnie. Tak, aby różnić się od innych bandytów. Pomysł zaczerpnęli więc z amerykańskiego filmu "Na fali".
Napad się udał. Z banku zniknęło kilkadziesiąt tysięcy złotych. O "gangu krasnali" w przestępczym środowisku zaczęło być głośno. Nie musieli się już przebierać. Od tej pory zaczęto rozpoznawać ich po perfekcji.
Napady zaczęły być coraz częstsze i coraz bardziej zuchwałe. Bandyci dokonywali ich w biały dzień - niemal zawsze w obecności postronnych osób. W Komendzie Stołecznej utworzono specjalny zespół. Pracujący w nim policjanci mieli jedno zadanie: dopaść i unieszkodliwić gangsterów, zanim komukolwiek stanie się krzywda.
Przełom nastąpił w grudniu ubiegłego roku. Po ośmiu miesiącach śledztwa, policjantom udało się namierzyć kryjówkę bandytów. Było wiadomo, że są uzbrojeni. Nie ulegało wątpliwości, że nie zawahają się strzelać. Policjantom udało się.
Przy zatrzymanych znaleziono kilkanaście sztuk broni. W tym karabin maszynowy Scorpion, oraz strzelbę typu Mossberg. To wyjątkowo groźna broń. W Polsce używają jej oddziały antyterrorystyczne. Jeden strzał jest w stanie wyważyć drzwi, lub zatrzymać pędzący samochód. Postrzelony nią człowiek nie miałby żadnych szans.
Podczas pierwszego aresztowania nie udało się schwytać wszystkich członków gangu. Na wolności pozostał jeden z liderów oraz dwaj kierowcy. Cztery dni temu policjanci przeprowadzili jednak kolejną akcję. Bandyci już w komplecie znaleźli się za kratkami.
W filmie, na którym wzorował się "gang krasnali", bandyci resztę życia spędzili w więzieniu. Warszawscy policjanci mają jednak mieszane uczucia. Jak mówią, życie i film, to dwie różne rzeczy.
Reporter: Rafał Zalewski rzalewski@polsat.com.pl (Telewizja Polsat)