Zabójstwo dla zabawy
Nieletni zabili 50 - letniego mężczyznę, a sąd ich wypuścił! Dwóch szesnastolatków z Pęcława pod Warszawą dla zabawy brutalnie skopało Henryka Jarosza. Później skrępowali go siatką z boiska, przeciągnęli przez jezdnię i wrzucili do rowu. Związany mężczyzna leżał w nim całą noc. Pan Henryk zmarł po dwóch tygodniach w szpitalu.
Pęcław mała miejscowość pod Warszawą. To tam miesiąc temu doszło do wstrząsającego zdarzenia. Dwóch szesnastoletnich chłopców postanowiło się tego dnia, jak mówią - zabawić się. Ich zabawa przerodziła się dla Henryka Jarosza w prawdziwy koszmar.
- Mówił, że tłukli go, później zostawili i znowu przyszli. Chyba stracił przytomność, bo nie wiedział gdzie jest - opowiada Władysława Kędzierska, siostra zmarłego Henryka Jarosza.
Mateusz S. i Adam W. dla zabawy brutalnie skopali pięćdziesięcioletniego mężczyznę. To im jednak nie wystarczyło. Kolejne pomysły młodocianych były jeszcze bardziej brutalne.
- Podeszliśmy do niego i zaczęliśmy kopać. Potem wzięliśmy siatkę z boiska, mieliśmy go tylko oplątać, ale tamten znowu zaczął go kopać. Przeciągnęliśmy go przez drogę i zostawiliśmy na poboczu - mówi jeden ze sprawców.
Na drugi dzień Henryk Jarosz w ciężkim stanie trafił do szpitala. Mężczyzna przeszedł dwie skomplikowane operacje. Niestety, pomimo wysiłków lekarzy po dwóch tygodniach zmarł.
Nastoletni oprawcy zostali zatrzymani przez policję. Jednak sąd rodzinny podjął szokującą dla wszystkich decyzję. Szesnastolatków wypuścił na wolność i nakazał jedynie dozór kuratora.
- W ocenie sądu nie występowały przesłanki do zatrzymania i umieszczenia sprawców w ośrodku szkolno-wychowawczym - tłumaczy Katarzyna Żuchowicz z Sądu Okręgowego w Warszawie.
Wynika z tego, że skoro mężczyzna żył, to Adam W. i Mateusz S. mogli czuć się bezkarni. I jak dotąd nieletni są wciąż na wolności. To, co zrobili zszokowało wszystkich.
Sprawa brutalnych nastolatków ma ponownie wrócić na wokandę. Rodzina Henryka Jarosza ma nadzieję, że tym razem sąd wyda decyzję o umieszczeniu nieletnich w ośrodku szkolno-wychowawczym. *
Reporter: Joanna Pecht
* skrót materiału
(Telewizja Polsat)
(Telewizja Polsat)
- Mówił, że tłukli go, później zostawili i znowu przyszli. Chyba stracił przytomność, bo nie wiedział gdzie jest - opowiada Władysława Kędzierska, siostra zmarłego Henryka Jarosza.
Mateusz S. i Adam W. dla zabawy brutalnie skopali pięćdziesięcioletniego mężczyznę. To im jednak nie wystarczyło. Kolejne pomysły młodocianych były jeszcze bardziej brutalne.
- Podeszliśmy do niego i zaczęliśmy kopać. Potem wzięliśmy siatkę z boiska, mieliśmy go tylko oplątać, ale tamten znowu zaczął go kopać. Przeciągnęliśmy go przez drogę i zostawiliśmy na poboczu - mówi jeden ze sprawców.
Na drugi dzień Henryk Jarosz w ciężkim stanie trafił do szpitala. Mężczyzna przeszedł dwie skomplikowane operacje. Niestety, pomimo wysiłków lekarzy po dwóch tygodniach zmarł.
Nastoletni oprawcy zostali zatrzymani przez policję. Jednak sąd rodzinny podjął szokującą dla wszystkich decyzję. Szesnastolatków wypuścił na wolność i nakazał jedynie dozór kuratora.
- W ocenie sądu nie występowały przesłanki do zatrzymania i umieszczenia sprawców w ośrodku szkolno-wychowawczym - tłumaczy Katarzyna Żuchowicz z Sądu Okręgowego w Warszawie.
Wynika z tego, że skoro mężczyzna żył, to Adam W. i Mateusz S. mogli czuć się bezkarni. I jak dotąd nieletni są wciąż na wolności. To, co zrobili zszokowało wszystkich.
Sprawa brutalnych nastolatków ma ponownie wrócić na wokandę. Rodzina Henryka Jarosza ma nadzieję, że tym razem sąd wyda decyzję o umieszczeniu nieletnich w ośrodku szkolno-wychowawczym. *
Reporter: Joanna Pecht
* skrót materiału
(Telewizja Polsat)
(Telewizja Polsat)