Zamienili zwłoki
Koszmarna pomyłka w Iławie. Pracownik prosektorium przy tamtejszym szpitalu pomylił zwłoki podczas wydawania ich firmom pogrzebowym! W rezultacie bliscy, którzy przyszli pożegnać zmarłych, zastali ciała obcych sobie ludzi. Jak traktuje się zwłoki w iławskim prosektorium?
Iława na Mazurach - w prosektorium tamtejszego szpitala doszło do fatalnej w skutkach pomyłki. Pracownik prosektorium pomylił zwłoki dwóch mężczyzn.
- Ojciec miał 164 centymetry wzrostu, a tamten pan miał około 180 centymetrów. To dziwne, że on nie zauważył tego, skoro ubranie było za duże, a tamten pan miał opięte ciuchy, a buty na pół pięty założone - mówi Stanisława Grabowska, córka zmarłego.
W rezultacie zwłoki trafiły do dwóch miast: odległych od siebie o trzydzieści kilometrów. Rodzina z Lubawy tuż po zauważeniu pomyłki, pojechała do prosektorium w Iławie by jak najszybciej wyjaśnić pomyłkę - i choć krewnym zmarłego zależało na czasie - nie spotkało się to ze zrozumieniem pracownika prosektorium.
- Byliśmy bardzo źle potraktowani przez pracownika prosektorium. Był ordynarny, bardzo brzydko się do nas odnosił - twierdzi Zdzisław Grabowski, zięć zmarłego.
- Policjanci na miejscu interwencji w iławskim prosektorium pouczyli strony o możliwości dochodzenia praw na drodze cywilnej w sądzie rejonowym w Iławie - dodaje Sławomir Nojman z Komendy Powiatowej Policji w Iławie.
Rola policji skończyła się - nie stwierdzono przestępstwa. Jednak rodziny są oburzone.
O sprawie poinformowały dyrekcję szpitala, w którym znajduje się feralne prosektorium.
- Nie mają szacunku dla zwłok. Tacy ludzie nie mogą pracować w prosektorium - twierdzi Zdzisław Grabowski, zięć zmarłego.
Mimo deklaracji naprawienia szkód przez dyrekcję szpitala i przeprosin pracownika prosektorium poszkodowane rodziny są oburzone. Uważają, że winny zdarzenia powinien ponieść konsekwencje. *
* skrót materiału
Reporter: Leszek Tekielski ltekielski@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)
- Ojciec miał 164 centymetry wzrostu, a tamten pan miał około 180 centymetrów. To dziwne, że on nie zauważył tego, skoro ubranie było za duże, a tamten pan miał opięte ciuchy, a buty na pół pięty założone - mówi Stanisława Grabowska, córka zmarłego.
W rezultacie zwłoki trafiły do dwóch miast: odległych od siebie o trzydzieści kilometrów. Rodzina z Lubawy tuż po zauważeniu pomyłki, pojechała do prosektorium w Iławie by jak najszybciej wyjaśnić pomyłkę - i choć krewnym zmarłego zależało na czasie - nie spotkało się to ze zrozumieniem pracownika prosektorium.
- Byliśmy bardzo źle potraktowani przez pracownika prosektorium. Był ordynarny, bardzo brzydko się do nas odnosił - twierdzi Zdzisław Grabowski, zięć zmarłego.
- Policjanci na miejscu interwencji w iławskim prosektorium pouczyli strony o możliwości dochodzenia praw na drodze cywilnej w sądzie rejonowym w Iławie - dodaje Sławomir Nojman z Komendy Powiatowej Policji w Iławie.
Rola policji skończyła się - nie stwierdzono przestępstwa. Jednak rodziny są oburzone.
O sprawie poinformowały dyrekcję szpitala, w którym znajduje się feralne prosektorium.
- Nie mają szacunku dla zwłok. Tacy ludzie nie mogą pracować w prosektorium - twierdzi Zdzisław Grabowski, zięć zmarłego.
Mimo deklaracji naprawienia szkód przez dyrekcję szpitala i przeprosin pracownika prosektorium poszkodowane rodziny są oburzone. Uważają, że winny zdarzenia powinien ponieść konsekwencje. *
* skrót materiału
Reporter: Leszek Tekielski ltekielski@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)