Niemcy chcą polskiej ziemi
Niemiecka autonomia na terenach Śląska i Pomorza. Tego żąda Michael Andriejewski, działacz niemieckiej skrajnie prawicowej Narodowo - Demokratycznej Partii (NPD). Innymi słowy partii neonazistów, którzy w ostatnich wyborach do sejmiku graniczącego z Polską landu Meklemburgia Przedpomorze, odnieśli spektakularny sukces.
Ten sukces to siedem procent głosów. Andriejewski, wraz z pięcioma innymi przedstawicielami tej partii, żąda niemieckiej autonomii na polskich terenach Śląska i Pomorza.
- Wyobrażam to sobie tak, jak jest w Belgii, gdzie niemiecka mniejszość ma własne sądownictwo i szkolnictwo - mówi Michael Andriejewski, działacz NPD i deputowany do landtagu.
Szeregi NPD tworzą głównie agresywni skinheadzi. Działacze partii na swoich wiecach domagają się głównie jednego - pozbycia się obcokrajowców.
NPD bardzo "troszczy się" też o swoich rodaków poza granicami Niemiec. I to do tego stopnia, że chce zbudować im własne struktury państwowe.
Swoją propagandową gazetę Deutsche Stimme NPD drukowało w Polsce. Oficjalnie dlatego, że w Niemczech im tego zakazano. Tak naprawdę dlatego, że jest taniej.
Polska drukarnia przyjmując zlecenie od neofaszystów także przyczyniła się do propagowania idei NPD. Dziś w Meklemburgii partia świętuje sukcesy. W niektórych przygranicznych miasteczkach uzyskała poparcie sięgające nawet 30 proc.. Jednak na ulicy niełatwo było nam znaleźć wyborców skrajnej prawicy.
Gdzie więc szukać elektoratu NPD? W piwnicach enerdowskich bloków, osiedlowych garażach. Jak się okazuje waleczni neonaziści boją się kamery i niechętnie chcą się wypowiadać. NPD ciągle jest ugrupowaniem o niewielkim znaczeniu w polityce, ale ich dobry wynik w ostatnich wyborach w regionie może budzić niepokój. *
*skrót materiału
Reporter: Magdalena Dercz