Ojciec zmarł, matka uciekła od dzieci
Hospicjum. Miejsce, w którym cierpienie i śmierć nikomu nie są obce. To właśnie tu trafiają chorzy, dla których nie ma już ratunku. Tu przeżywają ostatnie dni swojego życia. Jednym z takich pacjentów był Piotr Kuschiński. Jego śmierci pracownicy bydgoskiego hospicjum nie mogą zapomnieć do dziś.
Tragedia Piotra zaczęła się kilka lat temu. Lekarze wykryli u niego raka jelita. Wiadomość o chorobie wstrząsnęła nim i całą rodziną. Miał dwójkę małych dzieci - Miłosza i Olę.
To nie koniec rodzinnej tragedii. Choroba postępowała. Kiedy rok temu Piotr znalazł się w szpitalu, jego żona Beata przestała się interesować losem czteroletniej Oli i półtorarocznego Miłosza.
Sprawą natychmiast zajęła się policja. Dzieci zostały odebrane matce i trafiły do domu dziecka w Nakle. Do dziś nikt nie ma kontaktu z matką Miłosza i Oli.
W grudniu 35-letni Piotr trafił do bydgoskiego hospicjum. Agonia trwała kilka dni. Pracownicy hospicjum walczyli o spotkanie ojca z dziećmi. Nie było to łatwe, jednak udało się tuż przed jego śmiercią.
Babcia Miłosza i Oli rozpoczęła walkę o stworzenie dla nich rodziny zastępczej. Niestety pojawiły się problemy. Zdaniem sądu i domu dziecka mieszkanie pani Lucyny jest zbyt małe.
Warunki mieszkaniowe babki nie są jednak tak skromne, jak utrzymuje dom dziecka. Byliśmy tam z kamerą. Pani Lucyna mieszka z mężem i córką we własnym domu w Szubinie niedaleko Nakła.
Interweniujemy w sądzie. Sprawa nabiera tempa. Pani prezes zapewnia pomoc i pozytywne rozpatrzenie sprawy. Być może już wkrótce pani Lucyna spełni ostatnią wolę syna. Zapewni im dom i miłość jakiej nie zdążył dać im Piotr.
Reporter: Żanetta Kołodziejczyk e-mail, (Telewizja Polsat)
To nie koniec rodzinnej tragedii. Choroba postępowała. Kiedy rok temu Piotr znalazł się w szpitalu, jego żona Beata przestała się interesować losem czteroletniej Oli i półtorarocznego Miłosza.
Sprawą natychmiast zajęła się policja. Dzieci zostały odebrane matce i trafiły do domu dziecka w Nakle. Do dziś nikt nie ma kontaktu z matką Miłosza i Oli.
W grudniu 35-letni Piotr trafił do bydgoskiego hospicjum. Agonia trwała kilka dni. Pracownicy hospicjum walczyli o spotkanie ojca z dziećmi. Nie było to łatwe, jednak udało się tuż przed jego śmiercią.
Babcia Miłosza i Oli rozpoczęła walkę o stworzenie dla nich rodziny zastępczej. Niestety pojawiły się problemy. Zdaniem sądu i domu dziecka mieszkanie pani Lucyny jest zbyt małe.
Warunki mieszkaniowe babki nie są jednak tak skromne, jak utrzymuje dom dziecka. Byliśmy tam z kamerą. Pani Lucyna mieszka z mężem i córką we własnym domu w Szubinie niedaleko Nakła.
Interweniujemy w sądzie. Sprawa nabiera tempa. Pani prezes zapewnia pomoc i pozytywne rozpatrzenie sprawy. Być może już wkrótce pani Lucyna spełni ostatnią wolę syna. Zapewni im dom i miłość jakiej nie zdążył dać im Piotr.
Reporter: Żanetta Kołodziejczyk e-mail, (Telewizja Polsat)