Zarażony gronkowcem
Pan Marek Mahaj (36 lat) nie mówi, nie chodzi, ma ograniczony kontakt z otoczeniem. Jeszcze kilka miesięcy temu był silnym zdrowym mężczyzną. Jeden dzień odmienił jego życie. W szpitalu został zarażony gronkowcem.
Do tragedii doszło pół roku temu. Pan Marek nagle zasłabł w łazience. Jego syn wezwał karetkę pogotowia. W szpitalu lekarze postawili diagnozę. Pęknięty tętniak.
W szpitalu natychmiast zoperowano tętniaka. Operacja - jak twierdzili lekarze - udała się. Pan Marek czuł się z dnia na dzień coraz lepiej.
Nagle stan pana Marka pogorszył się. Stracił przytomność. Przerażona pani Anita pytała lekarzy, co dzieje się z jej mężem. Okazało się, że pacjent w szpitalu został zakażony infekcją gronkowca. Taka infekcja po operacji to prawie wyrok śmierci. Najgorsze, że lekarze nie chcieli się do zaniedbania przyznać.
Po kilkunastu dniach lekarz Edward M. podjął decyzje o przewiezieniu pana Marka do innego szpitala. W karcie wypisowej określił jego stan zdrowia jako stabilny i dobry.
Pan Marek po kilkunastu minutach znalazł się w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym w Lublinie. Tu lekarz był odmiennego zdania. Według niego pan Marek był w bardzo złym stanie.
Pani Anita postanowiła sama walczyć o życie swojego męża. O skandalicznym zachowaniu dyrekcji szpitala, w którym zarażono jej męża, poinformowała Okręgową Izbę Lekarską. Także i my próbujemy porozmawiać z jej rzecznikiem. Próbujemy, bo rzecznik nie chce odpowiadać na nasze pytania.
Pani Anita będzie walczyć o ukaranie lekarzy. Do końca. W szpitalach, Okręgowej Izbie Lekarskiej, w sądzie. Do tego czasu chce zrobić wszystko, aby mąż wrócił do zdrowia. Sama opłaca leki, lekarzy i rehabilitanta w domu. To wszystko jednak kosztuje i to dużo. Pani Anita sprzedała już wszystko z domu, co miało jakąkolwiek wartość. Chce ratować życie męża za wszelką cenę.
Reporterka: Żanetta Kołodziejczyk e-mail (Telewizja Polsat)
W szpitalu natychmiast zoperowano tętniaka. Operacja - jak twierdzili lekarze - udała się. Pan Marek czuł się z dnia na dzień coraz lepiej.
Nagle stan pana Marka pogorszył się. Stracił przytomność. Przerażona pani Anita pytała lekarzy, co dzieje się z jej mężem. Okazało się, że pacjent w szpitalu został zakażony infekcją gronkowca. Taka infekcja po operacji to prawie wyrok śmierci. Najgorsze, że lekarze nie chcieli się do zaniedbania przyznać.
Po kilkunastu dniach lekarz Edward M. podjął decyzje o przewiezieniu pana Marka do innego szpitala. W karcie wypisowej określił jego stan zdrowia jako stabilny i dobry.
Pan Marek po kilkunastu minutach znalazł się w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym w Lublinie. Tu lekarz był odmiennego zdania. Według niego pan Marek był w bardzo złym stanie.
Pani Anita postanowiła sama walczyć o życie swojego męża. O skandalicznym zachowaniu dyrekcji szpitala, w którym zarażono jej męża, poinformowała Okręgową Izbę Lekarską. Także i my próbujemy porozmawiać z jej rzecznikiem. Próbujemy, bo rzecznik nie chce odpowiadać na nasze pytania.
Pani Anita będzie walczyć o ukaranie lekarzy. Do końca. W szpitalach, Okręgowej Izbie Lekarskiej, w sądzie. Do tego czasu chce zrobić wszystko, aby mąż wrócił do zdrowia. Sama opłaca leki, lekarzy i rehabilitanta w domu. To wszystko jednak kosztuje i to dużo. Pani Anita sprzedała już wszystko z domu, co miało jakąkolwiek wartość. Chce ratować życie męża za wszelką cenę.
Reporterka: Żanetta Kołodziejczyk e-mail (Telewizja Polsat)