Bezkarni nieletni
- Zaczęli się na niej wyżywać. Bili, kopali, szukali pieniędzy. Zabrali telewizor i złoty pierścionek - opowiedział Dariusz Kędzior, rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Białymstoku. 14-letni Czarek P. i 16-leni Patryk S. napadli i śmiertelnie pobili starszą kobietę. Przestępcy już pięć miesięcy wcześniej powinni się stawić ośrodku wychowawczym, ale urzędnicy byli zapracowani.
Do tragedii doszło w Białymstoku, trzy miesiące temu. Czarek P. i Patryk S. napadli i brutalnie pobili 47-letnią kobietę. Zabili ją, bo stanęła w obronie swojej matki, od której młodzi bandyci żądali pieniędzy. Kobieta nie miała żadnych szans. Jeszcze tego samego dnia zmarła. Jak się okazuje tragedii można było uniknąć. Czarek P. i Patryk S. pomimo młodego wieku mają bogate kartoteki, ale do ośrodków wychowawczych nie trafili, bo ich dokumenty utknęły w szufladzie urzędniczki na pięć miesięcy.
Nieodpowiedzialność urzędników to nie jedyny problem z jakim boryka się system umieszczania zdemoralizowanych nieletnich w ośrodkach. Najgorsze jest to, że miejsc w takich placówkach po prostu nie ma. W tym roku brakuje ich około 1500. W Polsce nie ma też placówek pośrednich. Dlatego czasem zdarza się, że młodociani przestępcy z orzeczonymi wyrokami trafiają do domów dziecka. Z nich jest łatwo uciec. Poza tym wychowawcy takich placówek obawiają się, że nowe osoby mogą zdemoralizować ich podopiecznych.
Młodociani przestępcy wiedzą, że kara może ich ominąć. Czują się całkowicie bezkarni. Nadal kradną, napadają i zażywają narkotyki.
- Czasem zdarza się, że jak nieletni doczeka się skierowania do właściwego ośrodka, to nawet nie pamięta za jakie przestępstwo - mówi Małgorzata Zarecka - Zadykowicz z Policyjnej Izby Dziecka w Białymstoku. *
* skrót materiału
Reporter: Joanna Pecht (Telewizja Polsat)