Brutalna ochrona
Fan Michał Wiśniewskiego poturbowany na koncercie. Maciej Klimaszewski został brutalnie szarpnięty za ramię przez ochroniarza w trakcie występu lidera grupy "Ich Troje". Teraz mężczyzna ma niesprawny bark, nie może pracować. Pan Maciej twierdzi, że nie prowokował ochroniarza.
Pan Maciej jest opiekunem niepełnosprawnej pani Jolanty. Parę miesięcy temu wybrali się na koncert Michała Wiśniewskiego. Podczas koncertu doszło do tragedii. Pan Maciej został brutalnie szarpnięty przez ochroniarza. W wyniku wypadku ma niesprawną rękę. Tymczasem firma ochroniarska twierdzi, że jej pracownik nie mógł tak bardzo uszkodzić pana Macieja.
- W sumie zrobiłem dwa kroki, wtedy zostałem w bardzo dziwny sposób złapany za bark i dosyć mocno naciśnięty, coś mi pstryknęło - opowiada Maciej Klimaszewski.
Pan Maciej razem z panią Jolantą oglądali koncert ze specjalnego sektora dla gości. W pewnej chwili, kiedy mężczyzna chciał coś powiedzieć swojej przyjaciółce i pochylił się w jej kierunku, został brutalnie szarpnięty za ramię przez pracownika firmy ochroniarskiej.
- Na pewno uraz spowodował duże zmiany w funkcjonowaniu jego kończyny górnej. Doszło do częściowego porażenia nerwów - wyjaśnia Michał Kowalewski, lekarz, który opiekował się panem Maciejem.
Trzy miesiące po koncercie pan Maciej cały czas ma niesprawny bark. Nie chodzi do pracy. Nie dość, że nie może już pomagać pani Jolancie, to sam potrzebuje opieki.
- Dla mnie najgorsze jest to, że w młodym wieku siedzę w domu i nie mogę nic zrobić. Nikomu pomóc, nawet sobie - mówi Maciej Klimaszewski.
Dlaczego ochroniarz zareagował tak brutalnie? Czy musiał używać aż takiej siły w stosunku do widza?
- Maciek jest bardzo spokojną osobą, na pewno nie prowokował. To ochrona podburzała innych. Byli wulgarni, brzydko odzywali się do publiczności - twierdzi Agnieszka Kurdwanowska, przyjaciółka pana Macieja.
Sprawę zna również Michał Wiśniewski. Jak tłumaczy zachowanie ochroniarza?
- Znam tą parę, to są bardzo mili i życzliwi ludzie. Przypuszczam, że była to jedynie nadgorliwość pracownika firmy, która ochraniała ten koncert. Najczęściej jest tak, że ochroniarze są nadgorliwi i publiczność traktowana jest jako gatunek niższej klasy. Przykre, ale jakże ludzkie - mówi Michał Wiśniewski.
Co najbardziej boli Macieja i Jolantę, to zachowanie firmy ochroniarskiej. W odpowiedzi na ich skargę napisali, że to pan Maciej był agresywny i jest sam winien zaistniałej sytuacji. Szef firmy ochroniarskiej uważa, że jego pracownik nie przekroczył swoich uprawnień.
- Ochroniarz twierdzi, że nie użył dużej siły. Po prostu złapał i przytrzymał ramię. Trudno uszkodzić jedną ręką komuś bark. To jest naprawdę niemożliwe - przekonuje Ryszard Kaliński - szef firmy, która pilnowała bezpieczeństwa na koncercie.
Po naszej interwencji w firmie ochroniarskiej obiecano jeszcze raz przyjrzeć się sprawie pana Macieja. Jest szansa, że mężczyzna dostanie odszkodowanie. *
* skrót materiału
Reporter: Monika Wojciechowska (Telewizja Polsat)
- W sumie zrobiłem dwa kroki, wtedy zostałem w bardzo dziwny sposób złapany za bark i dosyć mocno naciśnięty, coś mi pstryknęło - opowiada Maciej Klimaszewski.
Pan Maciej razem z panią Jolantą oglądali koncert ze specjalnego sektora dla gości. W pewnej chwili, kiedy mężczyzna chciał coś powiedzieć swojej przyjaciółce i pochylił się w jej kierunku, został brutalnie szarpnięty za ramię przez pracownika firmy ochroniarskiej.
- Na pewno uraz spowodował duże zmiany w funkcjonowaniu jego kończyny górnej. Doszło do częściowego porażenia nerwów - wyjaśnia Michał Kowalewski, lekarz, który opiekował się panem Maciejem.
Trzy miesiące po koncercie pan Maciej cały czas ma niesprawny bark. Nie chodzi do pracy. Nie dość, że nie może już pomagać pani Jolancie, to sam potrzebuje opieki.
- Dla mnie najgorsze jest to, że w młodym wieku siedzę w domu i nie mogę nic zrobić. Nikomu pomóc, nawet sobie - mówi Maciej Klimaszewski.
Dlaczego ochroniarz zareagował tak brutalnie? Czy musiał używać aż takiej siły w stosunku do widza?
- Maciek jest bardzo spokojną osobą, na pewno nie prowokował. To ochrona podburzała innych. Byli wulgarni, brzydko odzywali się do publiczności - twierdzi Agnieszka Kurdwanowska, przyjaciółka pana Macieja.
Sprawę zna również Michał Wiśniewski. Jak tłumaczy zachowanie ochroniarza?
- Znam tą parę, to są bardzo mili i życzliwi ludzie. Przypuszczam, że była to jedynie nadgorliwość pracownika firmy, która ochraniała ten koncert. Najczęściej jest tak, że ochroniarze są nadgorliwi i publiczność traktowana jest jako gatunek niższej klasy. Przykre, ale jakże ludzkie - mówi Michał Wiśniewski.
Co najbardziej boli Macieja i Jolantę, to zachowanie firmy ochroniarskiej. W odpowiedzi na ich skargę napisali, że to pan Maciej był agresywny i jest sam winien zaistniałej sytuacji. Szef firmy ochroniarskiej uważa, że jego pracownik nie przekroczył swoich uprawnień.
- Ochroniarz twierdzi, że nie użył dużej siły. Po prostu złapał i przytrzymał ramię. Trudno uszkodzić jedną ręką komuś bark. To jest naprawdę niemożliwe - przekonuje Ryszard Kaliński - szef firmy, która pilnowała bezpieczeństwa na koncercie.
Po naszej interwencji w firmie ochroniarskiej obiecano jeszcze raz przyjrzeć się sprawie pana Macieja. Jest szansa, że mężczyzna dostanie odszkodowanie. *
* skrót materiału
Reporter: Monika Wojciechowska (Telewizja Polsat)