Dlaczego zmarła?
Moim zdaniem to lekarze ją uśmiercili. Nie udzielili jej należytej pomocy - twierdzi Kazimierz Olchowy, ojciec pani Anny. 28-letnia kobieta była w 36 tygodniu ciąży. Nagle źle się poczuła i trafiła do szpitala w Wałbrzychu. Niestety, po trzech dniach pani Anna zmarła, a jej dziecko do dziś walczy o życie. Rodzina kobiety za tragedię obwinia lekarzy z wałbrzyskiego szpitala.
Państwo Osińscy pobrali się w 2005 roku. Po upływie roku urodziła się im córka Wiktoria. Kilka miesięcy później z radością oczekiwali już kolejnego dziecka.
- Cieszyliśmy się, że będziemy mieć jeszcze jedno dziecko. Żona była pod stałą opieką lekarza prowadzącego. Ciąża przebiegała bardzo dobrze, Ania nie miała żadnych dolegliwości - opowiada Sylwester Osiński, mąż pani Anny.
Do 36 tygodnia ciąża przebiegała prawidłowo. Nagle pani Anna poczuła się bardzo źle, zaczęła wymiotować i miała duszności. Zaniepokojony mąż natychmiast zawiózł ja do szpitala.
- Zadzwoniono do mnie ze szpitala z wiadomością, że żona nagle dostała duszności i zdecydowano się na pilne cesarskie cięcie celem ratowania życia matki i dziecka. Niestety, podczas zabiegu krążenie żony ustało - opowiada Sylwester Osiński, mąż pani Anny.
Niestety, pani Anna po trzech dniach pobytu w szpitalu zmarła. Dziecko przeżyło, ale z powodu niedotlenienia mózgu jego stan zdrowia był bardzo ciężki. Kamil do dziś walczy o życie.
Rodzina pani Anny za tragedię obwinia wałbrzyski szpital. Ten jednak nie przyznaje się do winy. Pan Sylwester nie ma wątpliwości, dlatego natychmiast złożył doniesienie do prokuratury.
- Aktualnie w śledztwie została zgromadzona cała dokumentacja medyczna dotycząca przebiegu ciąży i pobytu pokrzywdzonej w szpitalu. Trwają przesłuchania personelu medycznego i wszystkich lekarzy, którzy brali udział w procesie diagnozowania i leczenia pokrzywdzonej. Cały czas oczekujemy na wyniki przeprowadzonej sekcji zwłok - mówi Ewa Grzelak z Prokuratury Okręgowej w Świdnicy. *
* skrót materiału
Reporter: Maja Włodek (Telewizja Polsat)
- Cieszyliśmy się, że będziemy mieć jeszcze jedno dziecko. Żona była pod stałą opieką lekarza prowadzącego. Ciąża przebiegała bardzo dobrze, Ania nie miała żadnych dolegliwości - opowiada Sylwester Osiński, mąż pani Anny.
Do 36 tygodnia ciąża przebiegała prawidłowo. Nagle pani Anna poczuła się bardzo źle, zaczęła wymiotować i miała duszności. Zaniepokojony mąż natychmiast zawiózł ja do szpitala.
- Zadzwoniono do mnie ze szpitala z wiadomością, że żona nagle dostała duszności i zdecydowano się na pilne cesarskie cięcie celem ratowania życia matki i dziecka. Niestety, podczas zabiegu krążenie żony ustało - opowiada Sylwester Osiński, mąż pani Anny.
Niestety, pani Anna po trzech dniach pobytu w szpitalu zmarła. Dziecko przeżyło, ale z powodu niedotlenienia mózgu jego stan zdrowia był bardzo ciężki. Kamil do dziś walczy o życie.
Rodzina pani Anny za tragedię obwinia wałbrzyski szpital. Ten jednak nie przyznaje się do winy. Pan Sylwester nie ma wątpliwości, dlatego natychmiast złożył doniesienie do prokuratury.
- Aktualnie w śledztwie została zgromadzona cała dokumentacja medyczna dotycząca przebiegu ciąży i pobytu pokrzywdzonej w szpitalu. Trwają przesłuchania personelu medycznego i wszystkich lekarzy, którzy brali udział w procesie diagnozowania i leczenia pokrzywdzonej. Cały czas oczekujemy na wyniki przeprowadzonej sekcji zwłok - mówi Ewa Grzelak z Prokuratury Okręgowej w Świdnicy. *
* skrót materiału
Reporter: Maja Włodek (Telewizja Polsat)