Koniec jej marzeń
W październiku ubiegłego roku 18-letnia Joanna Kwiatkowska straciła wszystko co najcenniejsze - zdrowie, niezależność, plany na przyszłość. Pozbawił ją tego pędzący samochodem kierowca. Dziś Joanna jest przykuta do wózka.
Drogę do Miastka Joanna znała doskonale. Prawie rok temu, jak co dzień wyjechała rowerem do szkoły. Jeszcze wtedy nie wiedziała, że robi to po raz ostatni. Kiedy dziewczyna wyjeżdżała z polnej drogi, zza zakrętu wyjechał pędzący samochód. Uderzył z ogromną siłą w Joannę.
Nieprzytomną Joannę przewieziono do szpitala. Po ciężkiej operacji lekarze wydali wyrok. Niedowład czterokończynowy. Ale to nie koniec tragedii, bowiem to właśnie Joanna została uznana za winną wypadku.
- Biegły orzekł, że rowerzystka naruszyła zasady bezpieczeństwa w ruchu drogowym, ponieważ nie ustąpiła pierwszeństwa. Natomiast jeśli chodzi kierującego samochodem, manewry zostały przez niego wykonane poprawnie. Kierujący nie miał możliwości uniknięcia wypadku - tłumaczy Beata Nowosad, zastępca Prokuratora Rejonowego w Miastku
Innego zdania jest jednak Joanna i jej rodzice. Według nich winny jest jeden, Zbigniew W. To on prowadził samochód. Kwiatkowscy twierdzą, że nie dość, że za szybko jechał, to co gorsza, zjechał na pas Joasi i hamował jadąc wprost na dziewczynę.
Opinia innego biegłego stwierdza, że źle została ustalona prędkość samochodu, a taktyka jazdy kierowcy była nieprawidłowa. Tej opinii jednak nie wzięła pod uwagę ani policja, ani prokuratura.
Zbigniew W. nie poniósł za wypadek żadnej kary. Co gorsza nigdy nawet nie przeprosił Joanny i jej rodziców. Rodzina dziewczyny nigdy nie dostała żadnych pieniędzy, ani odszkodowania. Co więcej, Zbigniew W. kompletnie nie poczuwa się do odpowiedzialności i całą winę zrzuca na rowerzystkę. Joanna nie pogodziła się z kalectwem. Choć wie, że jej szanse na samodzielne chodzenie są bardzo małe, nie poddaje się. Kwiatkowscy chcą uczciwego procesu. *
* skrót materiału
Reporter: Katarzyna Betcher (Telewizja Polsat)