Krwawa noc w Domu Samotnej Matki
Chwycił nóż i zabił! W nocy z wtorku na środę Andrzej S., stróż w Domu Samotnej Matki w Wiktorowie wpadł w szał i zasztyletował mężczyznę, który przyszedł w odwiedziny do swojej konkubiny. Mieszkanki domu twierdzą, że nożownik już wcześniej był agresywny. Sprawę zgłaszały zarówno kierownictwu ośrodka, jak i policji.
Wiktorowo, mała miejscowość pod Poznaniem. Tam w Domu Samotnej Matki 28 sierpnia tego roku rozegrała się tragedia. Gospodarz ośrodka śmiertelnie ugodził nożem 38-letniego mężczyznę - konkubenta jednej z kobiet. Dlaczego? Bo ten nie chciał opuścić budynku.
- Pan Ryszard grzecznie spytał pana Andrzeja, czy może przenocować i zapłacić za nocleg, ale pan Andrzej się nie zgodził - opowiada Wioletta Krawczyk, mieszkanka Domu Samotnej Matki w Wiktorowie. Mirosław Adamski z Prokuratury Okręgowej w Poznaniu dodaje: Uderzył mężczyznę w klatkę piersiową co najmniej pięć razy i prawdopodobnie tym nożem jeszcze dwa razy w głowę.
Andrzej S., 32-letni sprawca, był jednym z mieszkańców domu. Prezes powierzył mu gospodarowanie budynkiem. Z początku nie dochodziło między nim a mieszkankami domu do konfliktów. Kobiety twierdzą, że wraz z przyjściem nowej kierowniczki, Andrzej S. zmienił się nie do poznania.
- Przebijał dzieciom piłki, chodził z nożem po ośrodku. Była zgłaszana interwencja. Dzieci bały się wychodzić na korytarz, bo pan Andrzej je straszył - wspomina Wioletta Krawczyk, mieszkanka Domu Samotnej Matki w Wiktorowie.
Prezes Fundacji Pro -Vita, któremu podlega placówka jest innego zdania. Winą za tragedię obarcza mieszkanki domu. Jest przekonany, że tego dnia gospodarz wyciągając nóż - po prostu się bronił. Prokuratura jest jednak innego zdania.
- Ilość uderzeń i zeznania świadków wskazują na to, że na dzień dzisiejszy nie możemy mówić o obronie koniecznej - uważa Mirosław Adamski z Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.
Kobiety twierdzą, że już wcześniej zwracały uwagę na agresywne zachowanie Andrzeja S. Zaczęły się obawiać o dzieci. Niepokoiło je, że Andrzej S. stale nosi przy sobie nóż. Niestety, ani kierownictwo ani policja nie widziała w zachowaniu Andrzeja S niczego złego.
- W jednym przypadku zwrócono uwagę, że Andrzej S. nosi przy sobie nóż, ale ponieważ był on tam gospodarzem, jego wyjaśnienie było logiczne - opowiada Zbigniew Paszkiewicz z Komendy Miejskiej Policji w Poznaniu.
Kobiety są załamane. Miały nadzieję, że w Domu Samotnej Matki otrzymają nie tylko dach nad głową, ale też spokój i bezpieczeństwo. Po krwawej nocy w ośrodku marzą już tylko o jednym - o normalnym domu. Tymczasem Andrzejowi S. za zabójstwo grozi od 8 do 25 lat więzienia lub dożywocie. *
* skrót materiału
Reporter: Joanna Pecht (Telewizja Polsat)
- Pan Ryszard grzecznie spytał pana Andrzeja, czy może przenocować i zapłacić za nocleg, ale pan Andrzej się nie zgodził - opowiada Wioletta Krawczyk, mieszkanka Domu Samotnej Matki w Wiktorowie. Mirosław Adamski z Prokuratury Okręgowej w Poznaniu dodaje: Uderzył mężczyznę w klatkę piersiową co najmniej pięć razy i prawdopodobnie tym nożem jeszcze dwa razy w głowę.
Andrzej S., 32-letni sprawca, był jednym z mieszkańców domu. Prezes powierzył mu gospodarowanie budynkiem. Z początku nie dochodziło między nim a mieszkankami domu do konfliktów. Kobiety twierdzą, że wraz z przyjściem nowej kierowniczki, Andrzej S. zmienił się nie do poznania.
- Przebijał dzieciom piłki, chodził z nożem po ośrodku. Była zgłaszana interwencja. Dzieci bały się wychodzić na korytarz, bo pan Andrzej je straszył - wspomina Wioletta Krawczyk, mieszkanka Domu Samotnej Matki w Wiktorowie.
Prezes Fundacji Pro -Vita, któremu podlega placówka jest innego zdania. Winą za tragedię obarcza mieszkanki domu. Jest przekonany, że tego dnia gospodarz wyciągając nóż - po prostu się bronił. Prokuratura jest jednak innego zdania.
- Ilość uderzeń i zeznania świadków wskazują na to, że na dzień dzisiejszy nie możemy mówić o obronie koniecznej - uważa Mirosław Adamski z Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.
Kobiety twierdzą, że już wcześniej zwracały uwagę na agresywne zachowanie Andrzeja S. Zaczęły się obawiać o dzieci. Niepokoiło je, że Andrzej S. stale nosi przy sobie nóż. Niestety, ani kierownictwo ani policja nie widziała w zachowaniu Andrzeja S niczego złego.
- W jednym przypadku zwrócono uwagę, że Andrzej S. nosi przy sobie nóż, ale ponieważ był on tam gospodarzem, jego wyjaśnienie było logiczne - opowiada Zbigniew Paszkiewicz z Komendy Miejskiej Policji w Poznaniu.
Kobiety są załamane. Miały nadzieję, że w Domu Samotnej Matki otrzymają nie tylko dach nad głową, ale też spokój i bezpieczeństwo. Po krwawej nocy w ośrodku marzą już tylko o jednym - o normalnym domu. Tymczasem Andrzejowi S. za zabójstwo grozi od 8 do 25 lat więzienia lub dożywocie. *
* skrót materiału
Reporter: Joanna Pecht (Telewizja Polsat)