Małe mieszkanie - gigantyczny rachunek
Państwo Zdancewiczowie z Białegostoku muszą zapłacić za ogrzewanie 41-metrowego mieszkania aż 7300 złotych. Tyle spółdzielnia naliczyła im za poprzedni rok. Rodzina jest w szoku, podobnie jak eksperci. Ich zdaniem tak wysoki rachunek to pomyłka. Spółdzielnia anulować zapłaty nie zamierza.
Czy można wystawić rachunek na ponad 7 tysięcy złotych za ogrzewanie 40-metrowego mieszkania? Okazuje się, że w Spółdzielni Mieszkaniowej w Wasilkowie pod Białymstokiem taki rachunek za ubiegłoroczne ogrzewanie dostali państwo Radosław i Lucyna Zdancewiczowie.
- Przyszli pracownicy spółdzielni, sprawdzili, że podzielniki działają i stwierdzili, że nie umiem korzystać z ogrzewania - opowiada Radosław Zdancewicz.
- Rozpłakałam się, bo liczyliśmy na dopłatę, ale nie aż taką. Ci panowie sugerowali, że temperatura w mieszkaniu nie powinna przekraczać 20 stopni, że nie należy przegrzewać dziecka - dodaje Lucyna Zdancewicz.
Państwo Zdancewiczowie pewnie mogliby przypuszczać, że spółdzielnia przychyli się do ich wątpliwości, jednak doświadczenie sąsiadów pokazuje, że chyba nie ma na co liczyć.
- Wiem, że jedna pani ma dwa razy po pięć tysięcy dopłaty i się sądzi ze spółdzielnią - mówi pan Radosław.
- Za rok rozliczeniowy 2005-2006 przyszedł rachunek na 4600 zł. Rok wcześniej miałem 2 tysiące dopłaty. Wiele razy reklamowałem w spółdzielni i zawsze dostawałem odpowiedź negatywną. Sąd zaproponował, żeby spółdzielnia wynajęła biegłego do spraw ciepłownictwa, który zbadała sytuację. Spółdzielnia odmówiła i sąd pozew odrzucił - opowiada Grzegorz Piech, właściciel sąsiedniego mieszkania.
Pytamy prezesa spółdzielni, skąd wziął się tak gigantyczny rachunek u państwa Zdancewiczów i czy jest szansa na jakąkolwiek reklamację.
- Nie ma takiej możliwości. Musiałbym mieć powody do uwzględnienia reklamacji, a takich nie widzę - odpowiedział Wiesław Szwabowicz, prezes Spółdzielni Mieszkaniowej w Wasilkowie.
Pytamy eksperta, czy możliwe jest aż tak duże zużycie ciepła przez tę rodzinę.
- To nie jest możliwe, jeżeli to ma być opłata za rzeczywiście zużyte ciepło. Ta opłata wynika z systemu rozliczeń opartego na podzielnikach kosztów. Tam muszą być jakieś błędne założenia - uważa Andrzej Wiszniewski z Narodowej Agencji Poszanowania Energii S.A.
- Nigdy nie słyszeliśmy, aby któryś z mieszkańców z tytułu centralnego ogrzewania miał taką opłatę - dodaje Paweł Backiel, prezes Obywatelskiego Stowarzyszenia Uwłaszczeniowego w Białymstoku.
Czy państwo Zdancewiczowie będą musieli co roku płacić taką kwotę? Czy żyć w chłodzie? Rodzina ma jeszcze nadzieję, że uda się rozwiązać ten problem.
- Od 28 grudnia mamy grzejniki zakręcone na minimum. Zaczął się następny sezon grzewczy, a wskazania podzielników są już niemałe. Myślę, że sprawa oprze się o sąd, nie mam zamiaru płacić spółdzielni, bo nie wiem za co płacę - mówi pan Radosław.*
* skrót materiału
Reporter: Sylwia Sierpińska
ssierpinska@polsat.com.pl
(Telewizja Polsat)
- Przyszli pracownicy spółdzielni, sprawdzili, że podzielniki działają i stwierdzili, że nie umiem korzystać z ogrzewania - opowiada Radosław Zdancewicz.
- Rozpłakałam się, bo liczyliśmy na dopłatę, ale nie aż taką. Ci panowie sugerowali, że temperatura w mieszkaniu nie powinna przekraczać 20 stopni, że nie należy przegrzewać dziecka - dodaje Lucyna Zdancewicz.
Państwo Zdancewiczowie pewnie mogliby przypuszczać, że spółdzielnia przychyli się do ich wątpliwości, jednak doświadczenie sąsiadów pokazuje, że chyba nie ma na co liczyć.
- Wiem, że jedna pani ma dwa razy po pięć tysięcy dopłaty i się sądzi ze spółdzielnią - mówi pan Radosław.
- Za rok rozliczeniowy 2005-2006 przyszedł rachunek na 4600 zł. Rok wcześniej miałem 2 tysiące dopłaty. Wiele razy reklamowałem w spółdzielni i zawsze dostawałem odpowiedź negatywną. Sąd zaproponował, żeby spółdzielnia wynajęła biegłego do spraw ciepłownictwa, który zbadała sytuację. Spółdzielnia odmówiła i sąd pozew odrzucił - opowiada Grzegorz Piech, właściciel sąsiedniego mieszkania.
Pytamy prezesa spółdzielni, skąd wziął się tak gigantyczny rachunek u państwa Zdancewiczów i czy jest szansa na jakąkolwiek reklamację.
- Nie ma takiej możliwości. Musiałbym mieć powody do uwzględnienia reklamacji, a takich nie widzę - odpowiedział Wiesław Szwabowicz, prezes Spółdzielni Mieszkaniowej w Wasilkowie.
Pytamy eksperta, czy możliwe jest aż tak duże zużycie ciepła przez tę rodzinę.
- To nie jest możliwe, jeżeli to ma być opłata za rzeczywiście zużyte ciepło. Ta opłata wynika z systemu rozliczeń opartego na podzielnikach kosztów. Tam muszą być jakieś błędne założenia - uważa Andrzej Wiszniewski z Narodowej Agencji Poszanowania Energii S.A.
- Nigdy nie słyszeliśmy, aby któryś z mieszkańców z tytułu centralnego ogrzewania miał taką opłatę - dodaje Paweł Backiel, prezes Obywatelskiego Stowarzyszenia Uwłaszczeniowego w Białymstoku.
Czy państwo Zdancewiczowie będą musieli co roku płacić taką kwotę? Czy żyć w chłodzie? Rodzina ma jeszcze nadzieję, że uda się rozwiązać ten problem.
- Od 28 grudnia mamy grzejniki zakręcone na minimum. Zaczął się następny sezon grzewczy, a wskazania podzielników są już niemałe. Myślę, że sprawa oprze się o sąd, nie mam zamiaru płacić spółdzielni, bo nie wiem za co płacę - mówi pan Radosław.*
* skrót materiału
Reporter: Sylwia Sierpińska
ssierpinska@polsat.com.pl
(Telewizja Polsat)