Matka nie żyje - córka prosi o pomoc

Matka nie żyje - córka prosi o pomoc

Brutalny napad na warszawskiej Pradze. Tuż przed zamknięciem napastnik wdarł się na zaplecze jednego ze sklepów, zamordował jego właścicielkę i ukradł papierosy. Kobieta zginęła od uderzeń w głowę. Policja zatrzymała jednego mężczyznę, ale sprawców mogło być kilku. Córka zamordowanej porusza się na wózku inwalidzkim i prawie nie wychodzi z mieszkania. Apeluje o pomoc.

Pani Elżbieta Saczuk ma 52 lata. Choruje na reumatoidalne zapalenie stawów. Pomimo choroby skończyła prawo i pedagogikę. Niestety, od pięciu lat kobieta porusza się na wózku, prawie nie wychodzi z domu. Opiekunką pani Elżbiety była jej matka. Niestety, 75-letnia Alfreda Saczuk kilka miesięcy temu została brutalnie zamordowana.  

Pani Alfreda przez całe życie pracowała jako handlowiec. Kilkanaście ostatnich lat w sklepie na warszawskiej Pradze. Matka pani Elżbiety zawsze wracała po zamknięciu sklepu do domu przed godziną dwudziestą. 16 czerwca ubiegłego roku do domu nie wróciła.

Zaniepokojona pani Elżbieta zaczęła dzwonić do sklepu. Kiedy nikt nie odpowiadał zadzwoniła do znajomych, by sprawdzili, co dzieje się z jej matką. Niestety, około godziny pierwszej w nocy policja zawiadomiła panią Elżbietę o śmierci pani Alfredy. Wiedziała jedynie tyle, że martwa staruszka została odnaleziona na zapleczu i że ze sklepu zginęła część asortymentu.

- Mama zginęła od trzech potężnych uderzeń w czaszkę. Miała potwornie pobitą twarz, kości czaszki były zmiażdżone. Miała też pocięte nożem ramiona i ręce - opowiada Elżbieta Saczuk.

Przesłuchania świadków nic nie dały. Nikt nic nie widział, nikogo nie podejrzewał. Dopiero kilkanaście dni temu ujęto podejrzanego Sebastiana Sz. Nie wiadomo jednak, czy jest jedynym podejrzanym. Prokuratura szczegółów zbrodni nie chce ujawniać.

- On wcześniej siedział 12 lat za usiłowanie zabójstwa. Państwo polskie wypuściło go po to, by zabił moją mamę. Ten człowiek mieszkał kilka kroków od sklepu. Po śladach na ciele widać, że ktoś musiał mu pomagać - mówi Elżbieta Saczuk.

- Wszystkie okoliczności są sprawdzane. Samo zatrzymanie sprawcy nie zakończyło śledztwa. Ono trwa, poszukujemy świadków, apelujemy by zgłosili się na policję lub do prokuratury - dodaje Renata Mazur z Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga.

Pani Elżbieta ma ogromne pretensje do prokuratury. Jej zdaniem zbyt długo trwały badania śladów i poszukiwania mordercy.

- Tuż po zbrodni nie zaangażowano psa tropiącego, a następnego dnia mój bratanek znalazł pręt okręcony folią. Tego policjanci nie zauważyli. Zostały zlecone badania biologiczne, daktyloskopijne, ale okazało się, że są za drogie i śledztwo zostało wstrzymane na 2,5 miesiąca - opowiada Elżbieta Saczuk.

- Nie może być tak, że wymiar sprawiedliwości nie ma pieniędzy na badania. Jak nie mają pieniędzy, to niech zamkną prokuraturę - mówi prof. Brunon Hołyst, kryminolog.

Pani Elżbieta walczy o ukaranie i znalezienie morderców pani Alfredy. Po śmierci matki znalazła się w trudnej sytuacji, dlatego walczy też o pieniądze na swoje leczenie i opiekę.

- Nie mamy możliwości zapewnić tej pani całodobowej opieki, nie zostaliśmy powołani do zapewnienia opieki w takim wymiarze - informuje Małgorzata Klimaszewska z Ośrodka Pomocy Społecznej na warszawskim Targówku.

- Najgorszy byłby przymus opuszczenia tego mieszkania. Apeluję do ludzi wrażliwych, może ktoś by się znalazł, kto chciałby ze mną zamieszkać - mówi Elżbieta Saczuk.*

* skrót materiału

Reporter: Żanetta Kołodziejczyk

e-mail

(Telewizja Polsat)