Nie powiadomili o śmierci dziecka
Aneta i Mariusz Dudzikowie mieszkają w Cedzynie pod Kielcami. Tragiczny wypadek zdarzył się 16 listopada, kilkadziesiąt metrów od ich domu. Samochód potrącił ich 10-letnią córkę Anię.
Karetka przyjechała bardzo szybko. Lekarze przywrócili dziewczynce akcję serca i natychmiast zabrali ją do dziecięcego szpitala wojewódzkiego w Kielcach. Stan dziecka okazał się jednak bardzo ciężki. Po dwóch dobach spędzonych w szpitalu przy łóżku Ani postanowili pojechać do domu, do młodszej córki.
Ania zmarła 18 listopada o 2:35 w nocy. Aneta i Mariusz Dudzikowie o śmierci córki dowiedzieli się dopiero wtedy, kiedy pojechali do szpitala. Podkreślmy: Pomimo próśb rodziców dziecka, nikt ich nie zawiadomił o tym, że dziewczynka nie żyje. Dyrekcja szpitala twierdzi, że nie miała takiego obowiązku.
Okazuje się, że lekarze ze szpitala dziecięcego w Kielcach nie zawiadomili rodziny o śmierci dziecka ze względu na ich bezpieczeństwo. To taki niepisany regulamin wewnętrzny.
Lekarka, która tej nocy pełniła dyżur, nie czuje się odpowiedzialna nawet za to, że o takim regulaminie nie powiadomiła wcześniej rodziców. Wręcz odwrotnie - tamtego wieczoru zapewniła, że do nich zadzwoni.
Pytamy w Ministerstwie Zdrowia, czy wewnętrzny regulamin szpitala jest zgodny z prawem. Według ministerstwa, lekarze z Wojewódzkiego Szpitala Dziecięcego w Kielcach mieli obowiązek zawiadomić rodzinę o śmierci dziewczynki.
Ale to jeszcze nie koniec koszmaru rodziców zmarłej Ani. Okazało się, że ciało córki państwa Dudzików przewieziono nad ranem do prosektorium przy szpitalu onkologicznym w Kielcach. Rodzina pojechała tam, aby pożegnać się z córką.
Nie wpuszczono ich do prosektorium.
Rodzice dziecka mogli pożegnać się z córką dopiero po uzyskaniu zgody prokuratora, której nie musieli mieć.
Rodzice zmarłej tragicznie Ani do końca życia nie zapomną tragedii, którą przeżyli. Nie zapomną też bezduszności lekarzy, z którą spotkali się w tych trudnych chwilach.
Reporter: Karolina Milewska (Telewizja Polsat)
Ania zmarła 18 listopada o 2:35 w nocy. Aneta i Mariusz Dudzikowie o śmierci córki dowiedzieli się dopiero wtedy, kiedy pojechali do szpitala. Podkreślmy: Pomimo próśb rodziców dziecka, nikt ich nie zawiadomił o tym, że dziewczynka nie żyje. Dyrekcja szpitala twierdzi, że nie miała takiego obowiązku.
Okazuje się, że lekarze ze szpitala dziecięcego w Kielcach nie zawiadomili rodziny o śmierci dziecka ze względu na ich bezpieczeństwo. To taki niepisany regulamin wewnętrzny.
Lekarka, która tej nocy pełniła dyżur, nie czuje się odpowiedzialna nawet za to, że o takim regulaminie nie powiadomiła wcześniej rodziców. Wręcz odwrotnie - tamtego wieczoru zapewniła, że do nich zadzwoni.
Pytamy w Ministerstwie Zdrowia, czy wewnętrzny regulamin szpitala jest zgodny z prawem. Według ministerstwa, lekarze z Wojewódzkiego Szpitala Dziecięcego w Kielcach mieli obowiązek zawiadomić rodzinę o śmierci dziewczynki.
Ale to jeszcze nie koniec koszmaru rodziców zmarłej Ani. Okazało się, że ciało córki państwa Dudzików przewieziono nad ranem do prosektorium przy szpitalu onkologicznym w Kielcach. Rodzina pojechała tam, aby pożegnać się z córką.
Nie wpuszczono ich do prosektorium.
Rodzice dziecka mogli pożegnać się z córką dopiero po uzyskaniu zgody prokuratora, której nie musieli mieć.
Rodzice zmarłej tragicznie Ani do końca życia nie zapomną tragedii, którą przeżyli. Nie zapomną też bezduszności lekarzy, z którą spotkali się w tych trudnych chwilach.
Reporter: Karolina Milewska (Telewizja Polsat)