Pił i kierował, kary nie poniósł

Pił i kierował, kary nie poniósł

28 maja ubiegłego roku w miejscowości Nowy Orzechów na Lubelszyźnie doszło do zderzenia dwóch pojazdów. Jednego z kierowców, biorącego udział w kolizji, zaniepokoiło zachowanie mężczyzny z drugiego pojazdu. Wynik badania na zawartość alkoholu wykazał u niego prawie 1,5 promila alkoholu we krwi.

Kierowcą na podwójnym gazie okazał się Państwowy Powiatowy Inspektor Sanitarny z Parczewa - Wiesław Klajda. Sprawa trafiła do sądu. Zaskakujący wyrok zapadł 24 listopada ubiegłego roku. Stwierdzono, że społeczna szkodliwość czynu jest niewielka, dlatego postępowanie karne warunkowo umorzono.

- Na miejscu zdarzenia policjanci sprawdzili stan obu kierowców. Okazało się, że kierowca z Fiata Albea jest nietrzeźwy. Miał 1,4 promila w wydychanym powietrzu. Zostało zabrane mu prawo jazdy - mówi Janusz Wótowicz z Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie.  

Reporter: Pan Klajda popełnił przestępstwo?

- Tak - odpowiada Marzena Gawlińska - Dudzik z Sądu Rejonowego we Włodawie.

Reporter: Przyznał się do popełnienia przestępstwa?

- Tak.

Reporter: Czyli jest przestępcą?

- Tak - odpowiada Marzena Gawlińska - Dudzik z Sądu Rejonowego we Włodawie.

Prezes Sądu, przed którym zapadł dyskusyjny wyrok w sprawie Wiesława Klajdy, przyznała, że wcześniej przed tym samym sądem skazywano i karano rowerzystów, mających 0,5 promila alkoholu we krwi. Dlaczego tak łagodnie potraktowano szefa Sanepidu? Tego nikt nie wie.

Reporter: Dlaczego nadal piastuje pan funkcję Powiatowego Inspektora Sanitarnego skoro popełnił pan przestępstwo samochodem służbowym?

- Proszę iść do sądu, dziękuję - mówi Wiesław Klajda, Państwowy Powiatowy Inspektor Sanitarny w Parczewie.

- Czy ja się wstydzę, że mój kolega wydał taki wyrok? Może się nie wstydzę, ale dziwię się - mówi Marzena Gawlińska-Dudzik z Sądu Rejonowego we Włodawie.

Szef parczewskiego Sanepidu został także łagodnie potraktowany przez włodawską prokuraturę. Śledczy nie zaskarżyli kontrowersyjnej decyzji sądu i wyrok uprawomocnił się. Dzięki temu Powiatowy Inspektor Sanitarny nie jest osobą karaną i może nadal piastować państwowy urząd.

Reporter: Dlaczego ten urzędnik został tak łagodnie potraktowany?

- Jest to kwestia oceny, czy to łaskawe czy nie - odpowiada Beata Syk - Jankowska z Prokuratury Okręgowej w Lublinie.

- Świadczy to o bezmyślności, czy też braku refleksji sądu przy ferowaniu wyroków. Prowadzi to do głębokiej demoralizacji społecznej. Jeżeli wolno inspektorowi spowodować wypadek i pozostaje bezkarny, to trzeba z tym walczyć. Powinien on zostać skazany w zawieszeniu i przynajmniej na jakiś czas być pozbawionym możliwości piastowania funkcji publicznych - mówi Piotr Kruszyński z Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego.

Sprawa nie ujrzałaby światła dziennego gdyby nie dziennikarze Słowa Podlasia, którzy odkryli kontrowersyjną historię. Aż trudno uwierzyć, że przez tyle miesięcy Starosta nie zainteresował się sprawą, podległego mu szefa Sanepidu. Dlaczego? Bo szef Sanepidu oficjalnie nie poinformował go o tym incydencie.

Reporter: Do zdarzenia doszło w maju. Mamy styczeń. Nic pan nie widział?

- Na plotkach nie będę przecież bazował - odpowiada Waldemar Wezgraj, starosta parczewski.

Reporter: Były plotki, dlatego powinien pan wezwać szefa Sanepidu do siebie i zapytać co się stało?

- Przyznaję, że tego nie zrobiłem - odpowiada Waldemar Wezgraj.

- Od funkcjonariusza publicznego wymaga się więcej niż od przeciętnego obywatela. Jest francuskie przysłowie, że szlachectwo zobowiązuje. Jeśli ktoś pełni jakąś funkcje, to powinno się wymagać od niego więcej niż od przeciętnego obywatela - mówi Piotr Kruszyński z Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego.*

*skrót materiału

Reporter: Artur Borzęcki

aborzecki@polsat.com.pl

(Telewizja Polsat)