Pogryzła ją sfora psów

Pogryzła ją sfora psów

Sfora sześciu rozwścieczonych i nieszczepionych psów zaatakowała dziecko. Pogryzły 9-letnią Paulinę. Dziewczynka ma dziewięć szwów. Jedna z ran znajduje się zaledwie półtora centymetra od tętnicy szyjnej. Gdyby zwierzęta przegryzły aortę dziewczynka mogłaby się całkowicie wykrwawić. Ich właścicielem jest Mieczysław Sosnowski. Jak dotąd, służby miejskie odebrały mu tylko część psów.

Łomża. Piątek, 24 sierpnia. Rozwścieczona sfora sześciu psów wybiegła z jednej z posesji przez dziurę w płocie lub drugą stroną podwórka, gdzie ogrodzenia nie ma w ogóle! Zaczęły gryźć 9-letnią Paulinę.

- To było na chodniku, za domem tego pana. Szłam ze sklepu z dwoma lodami w reklamówce. Mały czarny pies podszedł do mnie i zaczął warczeć, potem zjawiły się inne. Ten czarny zaczął mi wyrywać lody, ale inne psy nie interesowały się nimi. Rzuciły się na mnie i zaczęły gryźć - wspomina Paulina Pardo, którą zaatakowała sfora psów.  

Dziewczynkę obronił sąsiad. Zakrwawioną zabrało pogotowie. Dostała pierwszy z serii pięciu zastrzyków przeciw wściekliźnie. Założono jej aż dziewięć szwów.

- Pogryzienia w okolicach szyi zawsze są niebezpieczne dla życia człowieka - mówi Wanda Piechocińska z poradni chirurgicznej w Łomży.

Psy nie były szczepione. Mieszkały z właścicielem - Mieczysławem Sosnowskim w walącym się domu. Pięć z tych, które zaatakowały Paulinkę jest już w schronisku. Kilka dni temu były jak rozwścieczone bestie, dziś są spokojne, nie wyglądają na agresywne.

Właściciel psów zniknął, gdy tylko przed jego domem pojawił się tłum obawiających się o swoje życie sąsiadów. W ciągu ostatnich dwóch lat przypadki pogryzień zdarzały się wielokrotnie.

- Wracaliśmy z przedszkola i te siedem psów zaatakowało mnie na pasach, zaczęły gryźć - opowiada Łukasz Kurpiewski, chłopiec pogryziony przez psy. Grażyna Gumińska, sąsiadka właściciela psów dodaje: Moją córkę ugryzły w nogę. Zgłaszałam to do staży miejskiej, ale nie było żadnej reakcji.

W domu Mieczysława Sosnowskiego i na podwórku są jeszcze inne psy. Najprawdopodobniej nie mają szczepień. Mimo niebezpieczeństwa, zdecydowaliśmy się wejść na teren posesji, by je odszukać. Po naszej interwencji pojawili się pracownicy schroniska dla zwierząt. Groźny, szczerzący kły pies ukrył się pod jednym z "foteli" w rogu chaty. Został zabrany do schroniska dla zwierząt.

Psy Mieczysława Sosnowskiego są agresywne, bo zostały źle ułożone i zostawione bez opieki. Kiedy dwa lata temu pogryzły kilka osób w Łomży, także dzieci, pracownicy schroniska zabrali najgroźniejsze, dorosłe psy. Szczeniaki zostawili.

Sąsiedzi Mieczysława Sosnowskiego tak bardzo bali się o życie swoich dzieci, że 13 sierpnia napisali petycję do prezydenta miasta z prośbą o interwencję. Mimo, że podpisało ją 40 osób - nie doczekali się odpowiedzi.

Nikt z Urzędu Miasta nie zgodził się też na wywiad. Rzecznik prasowy, poinformował nas, że urząd będzie reprezentował komendant straży miejskiej. Ten jednak pozostawiał trudne pytania bez odpowiedzi.

Dlaczego po pierwszych przypadkach pogryzień zostawiono właścicielowi groźne psy? Czy musiało dojść do tragedii?

Mieczysławowi Sosnowskiemu grozi zarzut narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia. Rany na ciele Pauliny goją się wolno, dziewczynka bierze zastrzyki przeciw wściekliźnie. Mimo dramatycznych przeżyć Paulina mówi, że psy kocha nadal - zwłaszcza swojego. *

* skrót materiału

Reporter: Adam Bogoryja-Zakrzewski (Telewizja Polsat)