Przez pożyczkę straciła męża i dom
Państwo Misztalowie z Ustronia wzięli pożyczkę w wysokości 25 tys., by w ciągu roku stracić dom wart 300 tys., bo jej zabezpieczeniem była hipoteka nieruchomości. Firma, która pożyczyła pieniądze państwu Misztalom, już nie istnieje. Ślad zaginął również po innej firmie, która odkupiła od Bryther Limited dom.
- Podpisanie tej umowy, to było podpisanie wyroku śmierci - mówi Jolanta Misztal, która straciła dom.
Rodzinny dom był dla policjanta z Ustronia Andrzeja Misztala i jego żony Jolanty całym światem. Jego budowę rodzice pani Jolanty okupili wieloma wyrzeczeniami. Gdy w 2005 roku Misztalowie brali pożyczkę pod zastaw domu, był on wart około 300 tysięcy złotych. Pani Jolanta i pan Andrzej pożyczyli 25 tysięcy złotych od zarejestrowanej na Cyprze firmy Bryther Limited. Zgodnie z umową, pożyczkę mieli spłacić w ciągu sześciu miesięcy. Liczyli na to, że oddadzą po dwóch.
- Mąż twierdził, że warunki spłaty nie są trudne. Mieliśmy zapewnienie w innym banku, że otrzymamy kredyt hipoteczny, żeby spłacić pana B. Dlatego mąż zdecydował się na szybki kredyt - mówi pani Jolanta, która straciła dom.
Misztalowie mieli spłacać miesięcznie ponad 1700 złotych odsetek oraz jednorazowo oddać firmie Bryther Limited prawie 27 tysięcy. Gdy bank odmówił kredytu na spłatę tej pożyczki, znaleźli się w potrzasku. Nie mieli z czego spłacać rat i odsetek. Po roku do Andrzeja Misztala zaczął wydzwaniać Tomasz B., prezes firmy Bryther Limited. Prezes nalegał, aby się wyprowadzili, bo dom już nie jest ich. Andrzej Misztal załamał się psychicznie.
- Brat powiedział mi, że ma problemy finansowe. Wpakował się w pożyczkę i bał się, że z tego nie wyjdzie. To była nasza ostatnia rozmowa - mówi Barbara Błaszkiewicz-Smacka, siostra pana Andrzeja.
- Zadzwonił pan B., że już dłużej nie będzie czekać. Mąż odebrał telefon o osiemnastej, o dwudziestej pierwszej już nie żył - mówi pani Jolanta, która straciła dom.
Po samobójczej śmierci męża pani Jolanta została sama ze spłatą kredytu. A prezes Tomasz B. nie pozostawiał rodzinie złudzeń. Nie zważając na to, że nie mają się gdzie podziać i córka pani Jolanty jest w ciąży, dał Misztalom pół roku na wyprowadzenie się z domu.
- Wtedy nie pomyślałam, żeby pójść na policję. Stwierdziłam, że umowa jest podpisana i już nic nie można zrobić - mówi pani Jolanta, która straciła dom.
- Prokuratura Okręgowa w Bielsku Białej prowadzi śledztwo w sprawie oszustw, które miały miejsce w latach 2005-2008 na szkodę wielu osób fizycznych. Oszustwo polegało na udzielaniu pożyczek prywatnych pod zastaw nieruchomości - mówi Małgorzata Borkowska z Prokuratury Okręgowej w Bielsku Białej.
Firma, która pożyczyła pieniądze państwu Misztalom, już nie istnieje. Ślad zaginął również po innej firmie, która odkupiła od Bryther Limited ich dom. Bezskutecznie poszukujemy prezesa Bryther Limited Tomasza B. W jego domu nikt nie otwiera drzwi, telefon milczy. Pani Jolanta i jej dzieci mieszkają kątem u rodziny i znajomych. Mają nadzieję, że odzyskają dom. Tymczasem ma on już trzeciego właściciela. Mieszkaniec Katowic, Grzegorz Sz., mówi, że odkupił dom Misztalów i 35-arową działkę za 220 tysięcy złotych. Przekonuje, że nie znał historii jego mieszkańców.
- Nic nie wiedziałem o sposobie przejęcia domu. Kupiłem go legalnie - przekonuje Grzegorz Sz., obecny właściciel nieruchomości.
- Nowy właściciel wiedział, że ten dom pochodzi z wyłudzenia. W tym domu zostawiłam swoje życie. Zostawiłam w nim męża. Nie wyobrażam sobie dalszego życia bez tego miejsca - mówi pani Jolanta, która straciła dom. *
* skrót materiału
Reporter: Ewa Pocztar - Szczerba
epocztar@polsat.com.pl
(Telewizja Polsat)
Rodzinny dom był dla policjanta z Ustronia Andrzeja Misztala i jego żony Jolanty całym światem. Jego budowę rodzice pani Jolanty okupili wieloma wyrzeczeniami. Gdy w 2005 roku Misztalowie brali pożyczkę pod zastaw domu, był on wart około 300 tysięcy złotych. Pani Jolanta i pan Andrzej pożyczyli 25 tysięcy złotych od zarejestrowanej na Cyprze firmy Bryther Limited. Zgodnie z umową, pożyczkę mieli spłacić w ciągu sześciu miesięcy. Liczyli na to, że oddadzą po dwóch.
- Mąż twierdził, że warunki spłaty nie są trudne. Mieliśmy zapewnienie w innym banku, że otrzymamy kredyt hipoteczny, żeby spłacić pana B. Dlatego mąż zdecydował się na szybki kredyt - mówi pani Jolanta, która straciła dom.
Misztalowie mieli spłacać miesięcznie ponad 1700 złotych odsetek oraz jednorazowo oddać firmie Bryther Limited prawie 27 tysięcy. Gdy bank odmówił kredytu na spłatę tej pożyczki, znaleźli się w potrzasku. Nie mieli z czego spłacać rat i odsetek. Po roku do Andrzeja Misztala zaczął wydzwaniać Tomasz B., prezes firmy Bryther Limited. Prezes nalegał, aby się wyprowadzili, bo dom już nie jest ich. Andrzej Misztal załamał się psychicznie.
- Brat powiedział mi, że ma problemy finansowe. Wpakował się w pożyczkę i bał się, że z tego nie wyjdzie. To była nasza ostatnia rozmowa - mówi Barbara Błaszkiewicz-Smacka, siostra pana Andrzeja.
- Zadzwonił pan B., że już dłużej nie będzie czekać. Mąż odebrał telefon o osiemnastej, o dwudziestej pierwszej już nie żył - mówi pani Jolanta, która straciła dom.
Po samobójczej śmierci męża pani Jolanta została sama ze spłatą kredytu. A prezes Tomasz B. nie pozostawiał rodzinie złudzeń. Nie zważając na to, że nie mają się gdzie podziać i córka pani Jolanty jest w ciąży, dał Misztalom pół roku na wyprowadzenie się z domu.
- Wtedy nie pomyślałam, żeby pójść na policję. Stwierdziłam, że umowa jest podpisana i już nic nie można zrobić - mówi pani Jolanta, która straciła dom.
- Prokuratura Okręgowa w Bielsku Białej prowadzi śledztwo w sprawie oszustw, które miały miejsce w latach 2005-2008 na szkodę wielu osób fizycznych. Oszustwo polegało na udzielaniu pożyczek prywatnych pod zastaw nieruchomości - mówi Małgorzata Borkowska z Prokuratury Okręgowej w Bielsku Białej.
Firma, która pożyczyła pieniądze państwu Misztalom, już nie istnieje. Ślad zaginął również po innej firmie, która odkupiła od Bryther Limited ich dom. Bezskutecznie poszukujemy prezesa Bryther Limited Tomasza B. W jego domu nikt nie otwiera drzwi, telefon milczy. Pani Jolanta i jej dzieci mieszkają kątem u rodziny i znajomych. Mają nadzieję, że odzyskają dom. Tymczasem ma on już trzeciego właściciela. Mieszkaniec Katowic, Grzegorz Sz., mówi, że odkupił dom Misztalów i 35-arową działkę za 220 tysięcy złotych. Przekonuje, że nie znał historii jego mieszkańców.
- Nic nie wiedziałem o sposobie przejęcia domu. Kupiłem go legalnie - przekonuje Grzegorz Sz., obecny właściciel nieruchomości.
- Nowy właściciel wiedział, że ten dom pochodzi z wyłudzenia. W tym domu zostawiłam swoje życie. Zostawiłam w nim męża. Nie wyobrażam sobie dalszego życia bez tego miejsca - mówi pani Jolanta, która straciła dom. *
* skrót materiału
Reporter: Ewa Pocztar - Szczerba
epocztar@polsat.com.pl
(Telewizja Polsat)