Seria ataków na lekarza
Ktoś poluje na życie lekarza! Doktor Orest Sudczak jest właścicielem Niepublicznego Zakładu Opieki Zdrowotnej w Skulsku w województwie wielkopolskim. Dwa tygodnie temu nieznany mężczyzna oblał mu twarz żrącym kwasem. Od tego czasu doktor nie widzi. To nie pierwszy atak na jego życie. 20 grudnia 2010 roku lekarz został pobity przed swoim domem. Kto i dlaczego chce mu zaszkodzić?
- Myślę, że komuś zależy na tym, żebym nie pracował, chce mnie wyeliminować z gry, z pracy - mówi dr Orest Sudczak.
Dwa tygodnie temu, gdy jak zawsze od prawie czterdziestu lat doktor kończył pracę, na parkingu przed przychodnią zaczepił go obcy mężczyzna z wózkiem dziecięcym.
- Podjechał z tym wózkiem, zagadnął do mnie i gdy się w jego stronę odwróciłem, chlusnął mi w twarz kwasem. Od tego czasu nie widzę - opowiada dr Orest Sudczak.
- Jest to substancja bardzo silnie żrąca i paląca. Doktor ma spaloną skórę i spojówki. Jeśli ktoś atakuje stężonym kwasem siarkowym twarz, to musi się liczyć z tym, że poparzona będzie nie tylko twarz, ale cały układ oddechowy. Może dojść do uduszenia się - dodaje dr Jerzy Mołodecki, który pracował z dr Sudczakiem.
To nie był pierwszy napad na doktora Sudczaka. Tuż przed Świętami Bożego Narodzenia zamaskowany mężczyzna napadł na lekarza przed jego domem.
- To było 20 grudnia. Wjechałem samochodem na posesję i z niego wysiadłem. Kiedy zbliżałem się do schodów przy wejściu do domu, zostałem zaatakowany. Pierwszy cios w głowę, drugi, może trzeci. Zacząłem uciekać i krzyczeć. Wyskoczyłem na ulicę, a on w międzyczasie uciekł - opowiada dr Sudczak.
Co mogło być powodem tak brutalnych napadów? Co je łączy? Komu i czym naraził się doktor Sudczak? Rodzina lekarza o pomoc poprosiła prywatnego detektywa Krzysztofa Rutkowskiego.
- To może być element zawodowy, jak również obyczajowy, jakaś zazdrość, zawiść, nieżyczliwość - twierdzi Krzysztof Rutkowski.
- To nie jest motyw rabunkowy, tylko osobisty. Komuś doktor wyraźnie przeszkadza jako zdolny do wykonywania czynności życiowych, zawodowych - dodaje dr Jerzy Mołodecki, który pracował z dr. Sudczakiem.
Doktor Sudczak walczy o odzyskanie wzroku w jednym z warszawskich szpitali. Zdaniem najbliższych lekarza nic nie zapowiadało tak dramatycznych wydarzeń.
- Nie było pogróżek. W zeszłym roku były głuche telefony z prywatnego numeru na jego telefon domowy, ale typowych pogróżek nie było - mówi Jarosław Sudczak, syn dr. Sudczaka.
- Przez tyle lat znajomości ja nawet nie usłyszałem, żeby on do kogokolwiek odniósł się podniesionym głosem. On by nawet tego nie potrafił, takie ma usposobienie. Jest bardzo życzliwy - twierdzi dr Jerzy Mołodecki, który pracował z dr. Sudczakiem.
Zszokowani brutalnym napadem lekarze z okolicznych miejscowości zorganizowali dyżury w przychodni doktora Sudczaka. Zaniepokojeni są również mieszkańcy Skulska.
- Jesteśmy wystraszeni, bo nie znamy konkretnych motywów, które kierowały sprawcą, nie wiemy kto jeszcze jest zagrożony - mówi Elżbieta Szczepankiewicz, pielęgniarka, która pracowała z dr. Sudczakiem.
- Przez całe życie jestem lekarzem i nim pozostanę, aż umrę - zapowiada dr Orest Sudczak.*
* skrót materiału
Reporterka: Agnieszka Zalewska
azalewska@polsat.com.pl
(Telewizja Polsat)
Dwa tygodnie temu, gdy jak zawsze od prawie czterdziestu lat doktor kończył pracę, na parkingu przed przychodnią zaczepił go obcy mężczyzna z wózkiem dziecięcym.
- Podjechał z tym wózkiem, zagadnął do mnie i gdy się w jego stronę odwróciłem, chlusnął mi w twarz kwasem. Od tego czasu nie widzę - opowiada dr Orest Sudczak.
- Jest to substancja bardzo silnie żrąca i paląca. Doktor ma spaloną skórę i spojówki. Jeśli ktoś atakuje stężonym kwasem siarkowym twarz, to musi się liczyć z tym, że poparzona będzie nie tylko twarz, ale cały układ oddechowy. Może dojść do uduszenia się - dodaje dr Jerzy Mołodecki, który pracował z dr Sudczakiem.
To nie był pierwszy napad na doktora Sudczaka. Tuż przed Świętami Bożego Narodzenia zamaskowany mężczyzna napadł na lekarza przed jego domem.
- To było 20 grudnia. Wjechałem samochodem na posesję i z niego wysiadłem. Kiedy zbliżałem się do schodów przy wejściu do domu, zostałem zaatakowany. Pierwszy cios w głowę, drugi, może trzeci. Zacząłem uciekać i krzyczeć. Wyskoczyłem na ulicę, a on w międzyczasie uciekł - opowiada dr Sudczak.
Co mogło być powodem tak brutalnych napadów? Co je łączy? Komu i czym naraził się doktor Sudczak? Rodzina lekarza o pomoc poprosiła prywatnego detektywa Krzysztofa Rutkowskiego.
- To może być element zawodowy, jak również obyczajowy, jakaś zazdrość, zawiść, nieżyczliwość - twierdzi Krzysztof Rutkowski.
- To nie jest motyw rabunkowy, tylko osobisty. Komuś doktor wyraźnie przeszkadza jako zdolny do wykonywania czynności życiowych, zawodowych - dodaje dr Jerzy Mołodecki, który pracował z dr. Sudczakiem.
Doktor Sudczak walczy o odzyskanie wzroku w jednym z warszawskich szpitali. Zdaniem najbliższych lekarza nic nie zapowiadało tak dramatycznych wydarzeń.
- Nie było pogróżek. W zeszłym roku były głuche telefony z prywatnego numeru na jego telefon domowy, ale typowych pogróżek nie było - mówi Jarosław Sudczak, syn dr. Sudczaka.
- Przez tyle lat znajomości ja nawet nie usłyszałem, żeby on do kogokolwiek odniósł się podniesionym głosem. On by nawet tego nie potrafił, takie ma usposobienie. Jest bardzo życzliwy - twierdzi dr Jerzy Mołodecki, który pracował z dr. Sudczakiem.
Zszokowani brutalnym napadem lekarze z okolicznych miejscowości zorganizowali dyżury w przychodni doktora Sudczaka. Zaniepokojeni są również mieszkańcy Skulska.
- Jesteśmy wystraszeni, bo nie znamy konkretnych motywów, które kierowały sprawcą, nie wiemy kto jeszcze jest zagrożony - mówi Elżbieta Szczepankiewicz, pielęgniarka, która pracowała z dr. Sudczakiem.
- Przez całe życie jestem lekarzem i nim pozostanę, aż umrę - zapowiada dr Orest Sudczak.*
* skrót materiału
Reporterka: Agnieszka Zalewska
azalewska@polsat.com.pl
(Telewizja Polsat)