"TW" - Maciej Damięcki
Tylko w Interwencji Maciej Damięcki opowiada o swojej współpracy z SB! Znany i lubiany aktor w 1973 roku zgodził się donosić na kolegów z teatru. Aktor twierdzi, że lojalkę podpisał, bo go szantażowano. Zapewnia też, że donosami nikomu nie zaszkodził. Środowisko aktorskie jest podzielone. Jedni mu wybaczyli, inni nie chcą go już znać.
Wszystko zaczęło się 34 lata temu. Pan Maciej prowadził swojego trabanta pod wpływem alkoholu. Miał pecha. Wypadek, milicja. To nie był pierwszy raz. Dalej sprawy w swoje ręce wzięła SB.
- Przycisnęli mnie. Grozili, że odbiorą mi program, który prowadziłem w telewizji, że wylecę z teatru i pójdę do więzienia. No to podpisałem. Myślałem, że jakoś uda mi się ich wymanewrować - wspomina Maciej Damięcki, aktor.
Cała sprawa wyszła na jaw 30 marca bieżącego roku. Maciej Damięcki dwa dni przed opublikowaniem materiałów nie był już taki pewien, czy udało mu się, jak sam mówi, wymanewrować funkcjonariuszy SB. Nie wiedział, co jest w jego teczkach. Wiedział, że podpisał lojalkę.
- Przez dwa dni nie wiedziałem, co mam robić. Myślałem o samobójstwie. Wiem, co napisałem: że w teatrze jest fantastycznie, że Holoubek jest cudowny, że Olbrychski interesuje się dziewczynami. Ogólne rzeczy. Tak się "piskorzowałem", wiłem się, żeby po prostu odsunąć ich od siebie. I wydawało mi się, że się udało - mówi Maciej Damięcki.
Rzeczywiście można odnieść wrażenie, że niektóre donosy na kolegów brzmią raczej jak hymny pochwalne. Czy jednak wszystkie? Tego tak na prawdę nie wiadomo.
"Niesystematyczny, niepunktualny, zapomina przychodzić na spotkania" - taką charakterystykę wystawił Damięckiemu oficer prowadzący. Aktor kolegom z teatru nie przyznał się, że jest współpracownikiem SB. Pieniędzy nie brał.
- Maciek żadnej krzywdy nikomu nie zrobił. Stał się ofiarą tamtego systemu, jakiejś swojej słabości, nie wykazał heroizmu. Czy z tego powodu można człowieka opluwać? - zastanawia się Daniel Olbrychski.
Po 1977 roku, wedle słów pana Macieja, nikt z SB już się z nim nie kontaktował. Z akt wynika jednak coś zupełnie innego. Damięcki był czynnym współpracownikiem aż do końca 1989 roku.
- Tu jest siedemdziesiąt kilka informacji operacyjnych, które rzekomo pochodzą ode mnie, ale nigdzie nie ma mojego podpisu - zauważa Maciej Damięcki.
Informacja o tym, że aktor przez wiele lat był tajnym współpracownikiem bezpieki wstrząsnęła opinią publiczną. Środowisko aktorskie do tej pory jest podzielone. Część nie chce go znać, inni twierdzą, że mu wybaczyli. *
* skrót materiału
Reporter: Jacek Cichowski (Telewizja Polsat)
- Przycisnęli mnie. Grozili, że odbiorą mi program, który prowadziłem w telewizji, że wylecę z teatru i pójdę do więzienia. No to podpisałem. Myślałem, że jakoś uda mi się ich wymanewrować - wspomina Maciej Damięcki, aktor.
Cała sprawa wyszła na jaw 30 marca bieżącego roku. Maciej Damięcki dwa dni przed opublikowaniem materiałów nie był już taki pewien, czy udało mu się, jak sam mówi, wymanewrować funkcjonariuszy SB. Nie wiedział, co jest w jego teczkach. Wiedział, że podpisał lojalkę.
- Przez dwa dni nie wiedziałem, co mam robić. Myślałem o samobójstwie. Wiem, co napisałem: że w teatrze jest fantastycznie, że Holoubek jest cudowny, że Olbrychski interesuje się dziewczynami. Ogólne rzeczy. Tak się "piskorzowałem", wiłem się, żeby po prostu odsunąć ich od siebie. I wydawało mi się, że się udało - mówi Maciej Damięcki.
Rzeczywiście można odnieść wrażenie, że niektóre donosy na kolegów brzmią raczej jak hymny pochwalne. Czy jednak wszystkie? Tego tak na prawdę nie wiadomo.
"Niesystematyczny, niepunktualny, zapomina przychodzić na spotkania" - taką charakterystykę wystawił Damięckiemu oficer prowadzący. Aktor kolegom z teatru nie przyznał się, że jest współpracownikiem SB. Pieniędzy nie brał.
- Maciek żadnej krzywdy nikomu nie zrobił. Stał się ofiarą tamtego systemu, jakiejś swojej słabości, nie wykazał heroizmu. Czy z tego powodu można człowieka opluwać? - zastanawia się Daniel Olbrychski.
Po 1977 roku, wedle słów pana Macieja, nikt z SB już się z nim nie kontaktował. Z akt wynika jednak coś zupełnie innego. Damięcki był czynnym współpracownikiem aż do końca 1989 roku.
- Tu jest siedemdziesiąt kilka informacji operacyjnych, które rzekomo pochodzą ode mnie, ale nigdzie nie ma mojego podpisu - zauważa Maciej Damięcki.
Informacja o tym, że aktor przez wiele lat był tajnym współpracownikiem bezpieki wstrząsnęła opinią publiczną. Środowisko aktorskie do tej pory jest podzielone. Część nie chce go znać, inni twierdzą, że mu wybaczyli. *
* skrót materiału
Reporter: Jacek Cichowski (Telewizja Polsat)